[Zwrotka 1: Guzior] Podążam za impulsami najpewniej, choć we mgle podążam tam, gdzie głos skądś woła Wciąż idę za nim, muszę dotrzeć, zanim spłonie całkowicie, bo to noc w noc pożar Te czarne dziury są powypalane jointami, wiesz, mamy w końcu kosmos w głowach A moje skille są jak moje źrenice - rosną w oczach Wewnętrzny barometr, czy ciśnienie jest mi znajome? Znowu więcej widzę Czuję jakbym leciał balonem - każdy kolejny spalony worek, jestem wyżej I widzę zdania, przypisuję je jak z nagrania, nie krzyczy głos, a przester słyszę Mogą mnie ściągnąć już jedynie na dysk, bo tej ziemi już nigdy być nie chcę bliżej Szukasz sensu? Nie tu, zostały domysły mi, przez które w chuj Próbuję ogarnąć umysłem ten ogrom, którym niby steruje Bóg Ziemia się kręci coraz szybciej, jeżeli podskoczę w tej chwili, to mi się przesunie grunt W ogóle chyba już latam, bo przeszedłem tyle, że nie czuję nóg
[Zwrotka 2: Quebonafide] Jakbym grał na bramce, ciągły balans po jebanej linii Mylę Fauna z Faustem, odtwarzam tylko role chwili Traktuję cię jak abstrakcję, ważne, co, nieważne, jak Nie obrażę się, jak zaśniesz przy nim, właściwie zaraz zasnę sam A co, jak nazajutrz wygnają nas z raju? Skończymy na skraju jak blask gwiazd Łapię ciśnienie, bo za dużo barów w tym mieście nie daje mi spać A każde z ich słów znów otwiera mi w kieszeni nóż już Nie wiem, czy bardzo się boję, za bardzo się boję, czy zgrzytam zębami przez mróz, mów Jestem sztucznym wytworem, wolnym masonem, startym symbolem Sam wybiorę, jak już wyzwolę się przez skandale (Przez co, kurwa?!) Jestem sumą atomów, elektronów i radu Lubię mówić, czym jestem, tak nam dopomóż, właśnie myślałem o... zgadujTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.