Zawsze chciałem troszeczkę za mało, zawsze byłem troszeczkę za młody. Moje ciało wrzucano do wody, choć na wadze stracić nie chciało. Odrobinka chlebusia z masełkiem, wody szklanka, słoiczek musztardy - w turystycznej przyczepie pod Ełkiem wiodłem żywot surowy i twardy.
Kiedyś, późnym wieczorem, w przyczepie na podłodze siedziałem samotnie, uszy miałem zziębnięte, wilgotne, choć w przyczepie właściwie najlepiej. Wtem, zapewne zbłąkana, panienka weszła ufnie, naiwna, bezgrzeszna. Zapytała: "Którędy do Ełka?" Popatrzyła, pobladła, odeszła.
Zaszumiało mi w uszach wzgardzonych, gdy odeszła do Ełka panienka. Trudno - była taka maleńka przy mych uszach śmiertelnie zranionych. Przed przyczepę wyszedłem zieloną, właśnie zerwał się wicher wieczorny, nastawiłem me uszy pionowo, pomyślałem: a może mnie porwie?...
A uszy miał ogromne, muskularne, a adekwatny wicher wiał. Niepokojące, wręcz fatalne, przedziwne uszy miał. A-a-a - dziwne uszy miał! A-a-a - dziwne uszy miał!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.