korowód oświetlonych aut jak wijący się wąż leniwie spływa za parapet mego okna i gdzieś znika stalowe niebo niczym parasol chociaż krople w szybę tną przysłania optymizm płynąca smętnie z radia muzyka
budzę się bez wiary wypalony toksynami życia zakraplając przemęczone oczy świeżym sokiem z cytryn niedobory soli dość świadomie daję wprost do żyły z nieustannym wciąż poczuciem popełnionych win
krzyczą media tytułami gazet już nieaktualnych zdarzeń my marzymy by nie trafił nam się tym podobny los po ulicy biegną dzieci przebrane w świecące dynie a tu świnie nadchodzą śmiejąc się nam prosto w nos
i przyjdzie czas by bronić się by komuś walnąć łeb nie groź mi i nie groź że mojej rodzinie jak potrzebujesz dam ci grosz na chleb
niepokój przed snem i długiej nocy nieprzespanej i bezsilność że nic nie można zrobić by zmienić ten stan przed nami czasy przez mędrców nieprzewidziane wiem że przyjdą świnie które w głowach mają upatrzony plan
i przyjdzie czas by bronić się by komuś walnąć łeb nie groź mi i nie groź że mojej rodzinie jak potrzebujesz dam ci grosz na chleb
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|