Kamienne dźwięki ranią umysł mój Srebrem ostrych przenikliwych nut Tną jak skalpel odcinając jaźń Niemy świata znikam wtedy sam
Goniąc cienie życia bijąc głową w mur Wyszarpywać kwintesencji garść Konsternacjom nisko kłaniać się Wciąż wspinając żeby zaraz spaść
Spaść!
Wyciągają, z powiek znoszą sen Wyciskają z oczu mnóstwo łez Wycierają, duszą moją świt Wydrapują, resztkę moich sił!
Strach! Strach! Trudno jest podnieść się Źródłem goryczy wciąż karmić się Zdechnąć za życia lub sczeznąć w nim Malutki cel, a tyle krwi
Zapocony w swej pościeli uwięziony tak jak w celi Przed wyrokiem i złym krokiem uciekając w przepaść z Bogiem Zaklinając, wyklinając, wysławiając i wciąż ganiąc Dzierżąc w dłoni, w swej niewoli, garstkę życia tak jak soli
Soli!
Ustawiają, serial życia twój Inspirują, w twojej myśli los Nakłaniają, byś wciąż topił się Nieświadomość, leją w serce twe!
Strach! Strach! Trudno jest podnieść się Źródłem goryczy wciąż karmić się Zdechnąć za życia lub sczeznąć w nim Malutki cel, a tyle krwi
Ból! Rani duszę moją Strach! Wierci umysł mój Dół! Topi cieniem mnie Bóg! Kiedy weźmie mnie? Mnie! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|