W tą niedzielę, w tą lipcową wszyscy poszli do kościoła bez podejrzeń i obawy, że to będzie dzień ich krwawy.
Jeszcze modłów nie skończyli, nagle drzwi się otworzyły. Popatrzyli z wielka grozą jak siekiery na nich niosą.
A to sąsiad był z zagrody, który brał z ich studni wodę. Zaczął rąbać ich siekierą z nim morderców było wielu.
I tak zaczął się dzień sądny, mordowali starców, młodych, mordowali dzieci małe gdy w objęciach jeszcze spały.
Dzieci starsze uciekały i kościoły opuszczały, uciekały z tą nadzieją, że nie sięgnie ich siekiera.
Bardzo tym się upajali, jak Polaków mordowali. Małe dzieci, w matkach łonie, jeszcze te nienarodzone.
Pamiętajcie to potomni, że nie wolno wam zapomnieć ludobójstwa na świat cały pokolenia pamiętały.
O kościołach tych spalonych, o tych mszach niedokończonych, o tych księżach katowanych, tak przez wszystkich zapomnianych.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.