Leży Marian, leży obok szyny, Stoi już milicjant, gapią się dziewczyny, Tramwaj mu przejechał poprzez obie nogi, Patrz, co cię spotkało, mój Marianie drogi...?!
Leży Marian, leży i wije się w bólach, Od jutra na spacer - no to już o kulach, Twardy bruk, a jeszcze ludzi coraz więcej, Marian się ogania, wszak ma jeszcze ręce.
Stoją dwie sąsiadki, mają pełne siatki. - Przecudnej urody, Jezu, jaki młody! - No i powiedz, pani, czyja to jest wina? Takiemu młodemu nogi się ucina.
Nogi jak to nogi bez nich też żyć może, Ale wie sąsiadka, jutro ma coś zdrożeć. W płaszczu z ortalionu stoi Karol z POM-u, Patrzy na tę jatkę i wcina kanapkę.
Tramwaj ruszył dalej, niezbrudzony wcale, Krwi trochę zostało, ale bardzo mało, Marian jeszcze leży, rozgląda się w tłumie, Nogi leżą obok, on nic nie rozumie.
Dzieci też już przyszły, patrzą bez obawy, Mały Kazio chciałby nóżkę do zabawy, Próżno rzecz tłumaczy babcia Kazia biedna: - Widzisz, Kaziu, nóżka może być potrzebna...
Coraz więcej ludzi i nikt się nie nudzi, Widokiem przybici stoją emeryci. - Panie, jak okropnie patrzeć na te rany, Ale dobrze mu tak, pewnie był pijany.
Obok idzie Heniek, teczkę trzyma w dłoni, Spieszy się do biura, nikt go nie dogoni. Nareszcie ekipa na biało ubrana, Dwóch poniosło nogi, jeden niósł Mariana.
Wszyscy się rozchodzą, każdy w swoją stronę. Znów nic się nie dzieje, znów miny znudzone.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.