Trudno powiedzieć ile dokładnie czasu minęło i wody, Gdyśmy ruszali hen, na spotkanie naszej morskiej przygody. Fantazją silni, każdy z nas gotów podbijać Amerykę, Gdy późnym latem Master wykreślił kurs na północny Pacyfik.
A wielkie fale niosły nas w dalekie krańce świata, Przez cztery morza, oceany trzy. I komu kiedy przyjdzie pojeść marynarskiego chleba? Kto z nas zostanie, a kto wypadnie z gry? Kto z nas zostanie, a kto wypadnie z gry?
Nigdy nie zgadniesz gdzie i kiedy ludzkie się losy zaplotą, Przeciął z Zamojem nasze kursy Najwyższy Nawigator. Reda Cristobal, krótkie spotkanie, „żywcem” gardziołka zwilżone, „Pomyślnych wiatrów!!!” i nasze statki ruszyły w swoją stronę.
Długie miesiące na łowiskach statek był naszym domem, Czasem ocean nas zakołysał falą i krótkim sztormem. Siedzieli kumple na walizkach licząc na losu odmianę, Ale Vancouver był osiągalny tylko w radaru ekranie.
Kręci się koło statkowych zdarzeń: służba, zajęcia, siłownia, Wtajemniczeni coś destylują zaszyci gdzieś w maszynowni. I tylko czasem w noce bezsenne, przykryte nieba ogromem Jeden drugiemu mruknie cichutko: „Wiesz, Stary, tęsknię za domem…”.
Poszli chłopaki dziś w dyrektory, szczęście znaleźli na lądzie, Niejeden dawno rzucił kotwicę w dalekim, obcym porcie. Czasem telefon, rzadziej spotkanie znaczone „łyskacza” łykiem, A gdy nas „ściśnie”, znowu ruszamy w rejs na północny Pacyfik… Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|