To było dziwne lato – za niżem gonił niż Ze słoną wodą z Atlantyku napędził dużo ryb. I trochę tak przed czasem – by wyrwać, co się da, Ze Świnoujścia, na łowiska ruszyły kutry dwa. Za nami dzień, przed nami noc. Ciągniemy skarby z morza do białego rana. Za nami noc, przed nami świt. Niełatwy chlebek u pana Bociana. Pukali ludzie w czoło, po plecach chodził dreszcz, Nie było złej pogody, nie straszył byle deszcz. Taki był spraw porządek: gdy walił pierwszy szkwał, Wszyscy zmykali do portów – pan Bocian w morze gnał. Siatka za siatką w morze, za krzykiem krzyk „Let go!”, U wszystkich kołki w zębach, czasami brakło rąk, Kolacja – 3 rano! Nie dziwił taki sztos, Bo najważniejsza ryba w sieci, ostatni – kuka głos. Dorszowe wielkie żniwa na nety i na trał. Dwa kutry, dwie załogi, ambitny wyścig trwał. A Bocian uśmiechnięty obmyślał dobry plan: „Dziś w porcie, chłopy, stawiam „ucho”! No, nie daruję wam!” Historia się nie kończy, ciąg dalszy pisze czas. No, może tylko to, że kutry zżarła pewnie rdza. Chłopaki gdzieś rybaczą, a zresztą: któż to wie? Na pewno wiem, że „Stary Bocian” po morzach włóczy się. Jeżeli pragniesz spełnić żeglarski, piękny sen, Jeżeli wiatr i woda nie przerażają cię, Chcesz poznać z opowieści rybacki, twardy fach, Zamustruj tego lata na bocianowy jacht. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|