Stał raz dom w dolinie, cały w kwieciu tonął, szczęście tam gościło i dobrobyt ponoć, sprzyjał los domowi, ale sprzyjać przestał, pożar strawił wszystko, wojna tędy przeszła...
Syn na progu leży, próg we krwi skąpany, oddał syn swą młodość, śmierci już kochanek: odrąbana głowa, odrąbane ręce, nogi odrąbane... Nie zatańczy więcej...
Obok ciała syna ciało córki stygnie. Wpierw wróg córkę zhańbił, a zhańbił ohydnie... Potem... znowu zhańbił, podciął gardło wreszcie... Martwa i zhańbiona... Kto ją teraz zechce...?!
Przed zgliszczem na bramie powiesili ojca, brzuch ojcu rozcięli od końca do końca. Mózg na pół rozbity, w sercu błyszczy sztylet, wisi ojciec, wisi... Chyba też nie żyje...
Nieopodal matka siedzi na kamieniu, zgnębiona, spłakana... Cholera wie, czemu...
"To w takim razie puenta... Optymistyczna! Raz, dwa, trzy!"
Nie płacz, matko, nie płacz, spróbuj w to uwierzyć: rodzinę masz zdrową, to są kaskaderzy!
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|