/Ginie kobieta w ciąży zatem ocalić/ jej nie zdążysz spróbuj chociaż uratować siebie, /stanę plecami do grobu na twoim pogrzebie krzyk rozpaczy odbija się echem /w życiu kieruję się, gniewem, zapieczętowana liczba 7 ile czasu mi zostało sam nie wiem, nie potrafię żyć sam ze sobą tego jestem pewien możesz mówić mi, Jack Torrance lśnienie, cierpienie czarne cienie spowijają /mego ducha/, ciemne poranione wnętrze czemu w kałuży krwi klęczę szatan coś nieprzyzwoitego do ucha szepcze, nie mogę się tego pozbyć dysocjacja ciała wraz z krwią, uszła cała moja przyswojona nieugięta wiara, rzeczywistość szara na nie wiernych pada wyrok boża kara, po brzegi wypełniona czarna czara strumieniami płynąca Niagara, odrywam się od ciała obserwując to z lotu ptaka.
Ref. x2 Dysocjacja mego niepowtarzalnego pierwiastka finalizuje, jest nas tylko takich garstka z mroku wyłaniamy się znienacka, zabijamy szybko niczym starodawna maska.
Wieczne zło przed oczyma zamyka mi drzwi kpi /zaraża pozytywne myśli/, w mózgu robi pierdolone czystki dziś pousychacie jak jesienne listki, proszę, powiedz, jak ja to przeżyć mam już nie mogę zliczyć na pościeli krwistych plam, w piersi kłutych ran dopaść mnie chce szatan ma, dusza spoczywa na kamiennym łożu ciało trzęsie się z nadmiaru mrozu nie mogę zamknąć swych oczu, jestem w amoku, w czaszce niewyraźnym echem odbijają się, dźwięki kroków głos starodawnych ze snu wybudzonych bogów, algorytmy niepowtarzających się, niemych kodów dziś posiadam tą świadomość że od zawsze byłem na to gotów, lepkie ciało od nadmiaru potu, nie mogę oderwać od wijących się, wokół mnie postaci swego wzroku ciało nie przeżyje tak silnego szoku.
Ref. x2
Trzy metry nad hebanowo szarym niebem, narodziny jak i śmierć przyjmujemy z grzechem chcemy utożsamiać się z pierwszym rzędem, pędem, przepłynąłem zawiłą szkarłatną rzekę, podasz dłoń utnę całą rękę przy pomocy pogrzebacza w sześciu miejscach złamię pierdoloną szczękę, znowu walczę z nieprzewidywalnym chorym lękiem, dziś do domu wrócisz ze złamanym szyjnym kręgiem, pęknie wartki strumyk krwi, wymieszany z ropą po policzku jednostajnym ruchem sobie cieknie, leżę przywiązany kajdanami miedzy czterema ścianami poskładany jak, origami za plecami stoi stwór z ogromnymi kłami, rani bezlitośnie duszę swymi masywnymi łapami strumień krwi tryska z krtani, przed oczyma horyzonty ze zjawami zostaniemy z nimi całkiem sami.
Ref. x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.