Słoneczny werbel nad moja glowa wybuchowo budzi nowy dzień. Znajome śmieci, a paranoja po pokojach goni z miotłą sen. Autobus dowiózł najnowsze plony, wieści, w głowie się nie mieści już. Mrowisko ludzi do pracy, z pracy. Jacyś tacy jesteśmy jak bez dusz.
ref.: Z nadmiaru pytań, jak kosmita, łykam świat. Lekko w dystansie, jak na Marsie, sącze czas.
Idę spacerem, na lewo most, na prawo kiosk, a środkiem płynie kac. Mijają ludzie, trzaskają słowa, puchnie glowa - podobno to jest raj. Dzienniki dziki serwują koniec bajki, w ustach gorzki fajki smak. Spotykam Ciebie i jest jak w niebie, ale nie wiem, czy długo będzie tak.
ref.: Z nadmiaru pytań, jak kosmita, łykam świat. Lekko w dystansie, jak na Marsie, sącze czas. Z nadmiaru pytań, jak kosmita, łykam świat. Lekko w dystansie, jak na Marsie, sącze czas.
Kręci się zegar i wciąż od nowa ta budowa marzeń ponad stan. Spotykam Ciebie, mamy siebie, ale nie wiem, czy długo bedzie tak.
ref.: Z nadmiaru pytań, jak kosmita, łykam świat. Lekko w dystansie, jak na Marsie, sącze czas. Z nadmiaru pytań, jak kosmita, łykam świat. Lekko w dystansie, jak na Marsie, sącze czas.
Z nadmiaru pytań... Z nadmiaru pytań... Z nadmiaru pytań, jak kosmita łykam swiatTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.