Szept rozpływający się w gwarnym tłumie Zaciera rozsypane pod nogami wspomnienia
Światło płonącej ulicy, którą idę zagubiony, Błyszczy w Jedną Stronę Pokrywa mnie blaskiem tak zimnym, że prawie zamarza
Chłodne czasy sprawiają, że sny spadają jak deszcz i wymykają mi się z rąk Gdy budzę się z niezliczonych życzeń, ty odbijasz się w błyszczącej iluzji -- Twoja sylwetka i jej niewyraźny uśmiech, który mnie prowadzi
Nawet jeśli delikatność, która potrafi jedynie wyjaśnić kiedy narasta niepokój, Ma spełnioną wieczność to ja i tak nie chcę jutra
Słowa, które chciałbym ci dać; Mówię Do Siebie Wpadają w codzienną rutynę i giną bez cienia
Drżącym palcem zbieram marzenia; samoistnie pękają Nawet na pewnych rzeczach nie można za bardzo polegać - czy jeśli uwierzę to będę mógł znowu z tobą być? Znika w bieli - sylwetka tego dnia
Patrzę w górę na tę porę roku w bladej tonacji (Ożyj, Zimowy Śnie) Ja, który zatrzymał się, by stać w bezruchu, zostaje zmieciony
Wiatr wieje i zostawia to jako jedyne i ostatnie; nawet pragnienie obumiera wewnątrz mojego zimnego serca
Chłodne czasy dryfują pomiędzy marzeniami, ale ty łapiesz je i trzymasz Gdy budzę się z niezliczonych życzeń, ty odbijasz się w błyszczącej iluzji -- Twoja sylwetka i jej niewyraźny uśmiech, który mnie prowadziTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.