Obłoki, straszne moje obłoki, jak bije serce, żal mi, smutek ziemi, chmury, obłoki, białe i milczące, patrzę na was oczami łez pełnymi, i wiem, ze we mnie pycha, pożądanie, okrucieństwo i ziarno pogardy, dla snu martwego, splatają posłanie, zakryły prawdę, kłamstwa tęgie farby, spuszczam oczy, czuję wicher we mnie wieje, stróże świata, o jakież wy straszne, i lękam się, że zabierzecie mi nadzieję, niech litość nocą sprawi, że zasnę,
Tłumacząc, Czesław miał zły lot w sumie, lub przed pisaniem, zarzucił meskalinę, bo obsesyjnie bał się białych chmurek, lub niebo zwaliło mu się na łepetynę,
Odgradzał się od ludzi zasłoną cierpienia, nadmiar natchnienia powodował ból istnienia, może bał się braku zrozumienia, nie do końca Cię rozumiem, mimo wszystko Cię doceniam.[x2]
Radosny bieg po ciemnych parkach, jesienią, kiedy na ścieżkach słyszę szelest liści, polany pod dębami pustoszeją, gasną sine oka telewizji, takiej lekkości kroków nigdy nie miałem, po wodzie sunę, stając na drugim brzegu, nad ziemią wiszę, napojony światłem, i nie ustaję w tym napowietrzonym biegu, niewinnie wita mnie przebudzenia jawa, w dzień o lasce pełznę astmatyczny, noc na długą podróż mnie wyprawia, jak na początku świat nowy i śliczny,
Tłumacząc, Czesław lubił być kimnięty, pewnie w realu miał mało przyjaciół, a kiedy spał, czuł się jak urżnięty, kiedy się budził, to jakby był na kacu,
Odgradzał się od ludzi zasłoną cierpienia, nadmiar natchnienia powodował ból istnienia, może bał się braku zrozumienia, nie do końca Cię rozumiem, mimo wszystko Cię doceniam.[x2]
Ojcze gdzie jesteś, las ciemny, las dziki, od biegu zwierząt, kołyszą się chaszcze, trującym ogniem buchają storczyki, pod nogami czają się przepaście, gdzie jesteś ojcze, noc nie ma granicy, odtąd już zawsze ciemność będzie trwała, bezdomni z głodu umrą podróżnicy, chleb dziś jest wyschnięty niczym skała, gorący oddech straszliwego zwierza, zbliża się, prosto w twarz smrodem zieje, odkąd odszedłeś ojcze, jak ci nie żal, dzieci w te głuche zbłąkały knieje,
Boi się Czesław, że opuścił go Jezus, lub gdy był dzieckiem ojciec zostawił go w lesie, rozkminia czy ma sens klepanie pacierzów, Koniec tłumaczeń, uciekam, bo się śpieszę.
Odgradzał się od ludzi zasłoną cierpienia, nadmiar natchnienia powodował ból istnienia, może bał się braku zrozumienia, nie do końca Cię rozumiem, mimo wszystko Cię doceniam.[x2]Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.