Do komnaty wpada książę Roztrzęsiony trzaska drzwiami Wiesza szable na przezlągiem Rzuca w portret och butami Mówi - Nie rozumiem nic Wszak przystojny jestem tak Julia odmówiła mi wdzięków swych
Drogi książę nie martw się Rzekła księżna Małgorzata Twoje ciało pięknym jest I podniety we mnie wzmaga Przecież mogę pomóc ci Rozładować legion rządz Czekam już od tylu dni Może dziś
Wszak od ślubu minął rok Czas małżeństwo skonsumować Lecz to ryzykowny krok Małgorzatę deprawować Nagle księcia zapał złapał Woła żonę swoją tu Mówi - moja droga pani Właź na stół
Teraz proszę szatki zrzuć Chcę obejrzeć ciebie nagą A jakaś pierwotna chuć Miała targać Małgorzatą Skóra - jedwab Biust - Wenery Biodra - boskie swą krągłością Piękne nogi aż do samej ziemi
Widok ten rozpaliłby I świętego scholastyka Ale książę jakoś nic Tylko fajkę sobie pyka Jesteś tak niebiańsko piękna Wielce zgrabna moja miła Gdybyś jeszcze Małgorzato Cudza była Gdybyś jeszcze Małgorzato Cudza była Gdybyś jeszcze Małgorzato Cudza była
Morały z bajek trzeba znać Wieść lepiej życie przyzwoite Bo gdy nawykniesz już do zdrad Największe szczęście cię ominie Największe szczęście cię ominie Największe szczęście...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.