Nie wiem co się działo, chyba się urwała płyta Byłem z takim ziomkiem, nie wiem, w sumie chciałem spytać Ale nie chciałem wnikać, bo wiesz, mnie bolała głowa A on leżał na kartonach jakby osoba bezdomna To w moich spodniach znajdowały się kieliszki A w jego dłoniach butelka po białym whiskey Ja jestem czysty, nie chcę sobie nic zarzucać Ale po moich dowodach wypadło, że padłem w trupa Nie chcę oszukać tylko mojej wyobraźni Ja jestem taki święty, jakby święty był z was każdy Bać się przyjaźni? Ale chyba sami z sobą Bo ja boję się już tego, że nie boję się nikogo I idę drogą, nie wiem co się ze mną dzieje Bo z każdym kolejnym krokiem, moim ciałem bardziej chwieje Patrzę przed siebie, idzie jakaś stara baba Ona patrzy na mnie dziwnie i słowami wręcz obraża Ciągle powtarza „weź za siebie się człowieku” A ja jej zapytałem, czy nie potrzeba jej leku Ona na temat leków wiedziała bardzo dużo I wiedziała od czego i wiedziała czemu służą Moje myśli się burzą, już dłużej nie wytrzymam Powiedziałem „mam dosyć”, urwała się rozkmina Nie wiem po co zaczynać było całe przedstawienie A teraz mnie boli głowa i gryzie mocno sumienie Dlaczego tyle piłem, że aż upadłem na ziemię Dlaczego robię źle i w sumie dlaczego nie wiem? Teraz nie wiem, gdzie jestem, no bo poniósł gruby melanż A zgubiłem kluczyki swego chińskiego skutera To jakaś ściema, nie wiem, mam zaćmione oczy Nie chcę już tego widzieć, bo w sumie już miałem dosyć Przede mną schody, nie wiem, ja postanowiłem wkroczyć Ale czuję już zmęczenie wtedy, gdy podnoszę stopy Nie chcę już chodzić. Myślę „na chwilkę przysiądę” Z chwilą, gdy przysiadłem, wrócił historii początekTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.