Studio bez nazwy, 2007, ej... ej... Studio bez nazwy, bez nazwisk płyta
Ona poznała go tak, jak jego kumpli Czyli po znajomościach jej najbliższej przyjaciółki Weszli do środka, mały klubik w centrum Zbyt dużo ludzi, postali chwilę w miejscu On się jej przyglądał, ona spokojna na zewnątrz W środku nie już bo coś ma w tym swoim spojrzeniu Do tańca ją poprosił, choć Hakiel z niego żaden, A ona z Cichopek to miała biust, nie taniec Deptał jej po stopie, cóż, to jest na czasie Bawili tak się tu, co sobotę razem Z tego co wiem, mieli potem związek krótki Choć mówili sobie jednego drugie nie opuści Studia w Rzeszowie, wciągła go wódka trochę Potem zaczął wąchać różne gówna chore Przestała ona się liczyć, choć chciała być, żyć z miłością Skończyło się w jej rodzinie, jak na nią rękę podnosił Jeszcze kochała, dla niego Anglia-wyjazd Ona dochodziła do siebie, przez trzy miesiące chyba On liczył pieniądze, tyrał na budowie I nie myślał o niej, choć pustkę miał w sobie
Ten kolo wraca po trzech latach, No bo chce odnaleźć po to, żeby być razem Kłopot to nie facet z nią Co, miała tu czekać aż tamten się ogarnie? Tak łatwo nie ma, jak wiesz On sobota, ten sam klub gdzie ją poznał Wypił już kilka stów, kiedy weszła ona Wstał, chciał podejść, pocałować, lub przytulić chociaż Może to znieczuli mu tą pustkę od środka Ale gdy już podchodził, spojrzała mu w oczy, Jakby go nie znała, choć pamiętała o tym, co zrobił Myślał, że Anglia jakoś załagodzi, A Anglia dała jej czas, by część zagoić z ran Wrócił do baru sam i się upił patrząc, jak ona się tuli w czyjeś ramiona Na złość? Nie bardzo, bo tamten typ to jej mąż On nim mógłby być, gdyby nie wyjechał stąd Wyszedł z klubu, raczej wybiegł, gubiąc bluzę Fubu Wpadł na ulicę, potrąciło go srebrne BMW Zmroziło mu serce, że zginął Nikt nie podszedł, czemu? Został sam, krzycząc: "Nie zostawiaj mnie samemu" Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.