[Zwrotka 1] Jeśli ta droga prowadzi mnie na dół, muszę wisieć nogami do góry Wczoraj byłem z byłą na dachu, słońca zachód, blant dla smaku, chmury Mielibyśmy do siebie wrócić, nie ma mowy; kalambury W sumie spoko przestałem się smucić ale nadal czuje się szarobury Mówią mi fakir, ciągle na szpilach, z alkoholem czas dzielę Traktuję każdy dzień jak niedziele, ze mną zawsze kilka butelek Nawet gdy nie dochodzi przelew i problemy mam z portfelem Umiem na twarzy wykrzesać uśmiech, nie potrzebna mi do tego zieleń Na niedźwiedziu skóry nie dzielę, choć jest tylko tu i teraz Nie podnoszę się z fotela, kiedy tonę we wspomnieniach Rzeczywistość jest dziwką ale nie znana mi jej cena Może znajdę odpowiedź gdy Charon zrobi za szofera mi C'est si bon, c'est la vie, tak naprawdę nie chce więcej nic Nie chcę wracać do dni, gdy w jej oczach widziałem łzy Bo wiele razy nie byłem w porządku i to weszło mi w nawyk Aż wyszło bokiem w końcu sumienie przestało palić mnie
[Zwrotka 2] Wielu chciało mi radzić, wielu chciało mój świat naprawić Ale siły mam dość i odwagi, by czoła stawić sprawom którym nie daliby rady Palców nie starcza gdy wyliczam wady, drugie ja mówi: daj spokój stary Wszystko jest okej, przestań się żalić i tak świat jest bardziej pojebany Wystawia na sprzedaż intymność, wypiera niewinność, pozbawia skrupułów Choć jest okrutne i szczere do bólu, to bez zmian w sobie nie zmienisz ogółu Ziemia kręci kolejny toeloop Liczę krople na parapecie I myślę o perypetiach które ciągnęły w dól gdy chciałem odlecieć Co było wczoraj to przeszłość, stawiam na jutro, postawisz ze mną? Wyciągam ręce po więcej, wciąż bije serce, zwiększając tętno Biegnę ile sił w nogach, podkręcam tempo To jedyna droga wiem to, moja mania to być zwycięzcą Jeszcze będzie czas odetchnąćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.