Chcę i to bardzo pomóc tym dzieciakom Byłem tam niedawno, dobrze znam to Zbyt dobrze nawet, więcej wad niż zalet Tego brudnego świata wtedy chciałem znaleźć Dziś widzę inaczej, widzę szerzej Choć nie kozaczek, to na nowo wierze Że słowa na papierze dadzą wiarę Dzieciakom, które straciły ją na stałe Przez patologii sidła, chcę by ta zła moc Była tą, która uskrzydla w dzień czy w noc By przyszłość była inna, niż ta pierwotna Twa psychika silna, choć dusza samotna Susza nie powinna sięgać oceanu Nie wszystko od razu, ziomeczku pomału Do celu dojdziemy, choć mają nas za zero To, że miałeś dobry dom, nie czyni z Ciebie lepszego
Chcę, chciałbym i to kurwa mocno By cały ten syf był mocą owocną A zły bagaż doświadczeń był dłonią pomocną Przed Tobą świat ten, ruszaj bracie, siostro / x2
Ty chciałbyś pomóc, ja kurwa także Nieść pomoc komuś, kto był w tym teatrze Smak słonych łez, marzeń ślady zatrze Tam gdzie wiary kres, dziś inaczej patrze Choć to przeżyłem, byłem tam, wróciłem I choć wiarę straciłem, to na nowo uwierzyłem Że istnieje świat, lepszy od tego Gdzie patologia w domu już od małego Że istnieje świat, w którym kocha się bliźniego Gdzie miara strat nie dotyka złego Tylko dlatego, że poniosło starego Znów wracasz do tego, do domu złego I choć kochasz go, to nienawidzisz jego I pytasz dlaczego Ciebie to dotknęło Przecież tyle ludzi żyje normalnie Czas się obudzić by nie skończyć w tym bagnie
Chcę, chciałbym i to kurwa mocno By cały ten syf był mocą owocną A zły bagaż doświadczeń był dłonią pomocną Przed Tobą świat ten, ruszaj bracie, siostro / x2
Znów sięgasz po kieliszek Do dziecka mówisz ciszej Miało być tak pięknie, a zostały tylko klisze Zdjęcia, klatki, wspomnienia, dziś łzy matki Pocięta wstęga, marzenia, na twarzy zmarszczki Pokryte sińcami, chciałbym żebyś skurwysynu Był trzy metry pod stopami za to, że bijesz synów Za to, że bijesz ich matkę i ruchasz na przymus Nie starczy mi rymów by opisać to co widzę Nikt nie chce pomóc, każdy woli być widzem Dzieci chłoną patologię na ulicach Nie wymażą, nie zabiorą co istnieje w ich umysłach Bo przy zdrowych zmysłach, nie wytrzymasz społeczniaku Gdybyś choć na jeden dzień, był na miejscu tych dzieciaków Chcę, chciałbym i to kurwa mocno By cały ten syf był mocą owocną A zły bagaż doświadczeń był dłonią pomocną Ty pytasz mnie o wiarę? Tyle upadków Ja wierzyć nie przestanę, pomimo tych faktów W bogatym życiorysie, nakreślone w zeszycie Brudne jak w brudnopisie, opisuje swe życie Podane resocjalizacji skurwiałego systemu Dlaczego tak się dzieje, powiedz czemu Czemu młode chłopaki, zamiast ze szkoły do domu To siedzą w placówkach, nie mówiąc nikomu O tęsknocie do rodziny, do mordeczek Kto przeżył ten wie, ile przypałów, ucieczek Każdy z nas dzieciak, celem braterstwo By pomóc sobie w chwilach, w których jest ciężko Posłuchaj koleżko szczerej prawdy, mojego życiorysu Bo wiary nie ma każdy, tego brudnopisu nigdy nie wyrzucę Przekładam jego kartki i znów się z nich uczę Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|