Gdy szaro na polu ruszają do walki, wiedzę tych zuchów w wyobrażeniach moich. Idą tam, gdzie koledzy, gdzie las, ruszyć mieli konno, by zdażyć na czas. Wtem "Stój" odzywa się głosów kilka, to UB, milicja, do namysłu chwilka. "Kto wy?", pytają, kładąc broń do piersi naszych, lecz partyzantów takich nie ustraszysz. "My wojsko polskie" dają w odpowiedzi, "Mieszkamy we dworze, my wasi sąsiedzi". "Gdzie wasze papiery?" pytają te chamy. "Papiery u majora, zaraz je wam damy".
Bez szelestu, znaku, naciągnęli bronie, jeden spuszcza kurek. Pech, Boże broń mnie. Nie daj nam wpaść w ich dłonie, my dzieci leśne w swej własnej obronie. Niewypał jesteśmy zdradzeni, widzę jak stają zaciekli, szaleni. I jeszcze raz te chamy i knury, żadają od nas dowody, papiery.
Lecz myśl wielką nasłaną od Boga, daje mi zrozumieć, uderzyć na wroga. Już jedna seria, a za nią wnet kilka. Kładą się jak muchy, od granatów wilka.
Cała kupa milicji, UB się wywraca, od celnej serii partyzanta Jacka. Wrócił tylko Ignac jeden, cóż się z nim stało. Zginęli bohatersko, z honorem i chwałą. Ignac opowida płacząc, jak chłopcy dzielnie się bili. Za wolność matki Polski, życie swoje poświęcili. Pochowali ich UB, psubraty, hańba im będzie na wieki, bo my bedziemy pamiętali, kto się rwał z nami do walki' Jednak kiedyć, gdy Bóg pozwoli, doczekać nam tej chwili. Wtedy wystawią im pomnik, na jaki sobie zasłużyli.
8 kołek z solówką.
Lecz myśl wielką nasłaną od Boga, daje mi zrozumieć, uderzyć na wroga. Już jedna seria, a za nią wnet kilka. Kładą się jak muchy, od granatów wilka.
I popłoch wielki sieją chłopcy z lasu, czterdziestu ludzi wije się, całą masą przed partyzantami, którzy w niebezpieczeństwie pozostali sami. Tak Bóg chciał, rozbici zostali. Widząc Ignac, że Jacek się z nóg wali. Ranny został w pierś prawą, na bohaterskiej piersi widać ranę krwawą.
Ale dobija kolbą, pistoletem, toruje sobie drogę, błyszczącym sztyletem. Ignac ranny pomaga mu w boju. Najlepszy kolega w twardym bitwy znoju x 2 Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|