G / Galop / Na spotkanie ze śmiercią
1. Szybko, szybko, gaz dociśnięty do deski, świat rozmazany, drogi jakby białe kreski. Tak, narkotyki plus samochód, bez kitu, mieszanka wybuchowa jak laska dynamitu. Jedziesz przed siebie, gdzie się spieszysz nie wiesz, ale jedziesz na spotkanie z przydrożnym drzewem. Jedziesz i pewnie się przejedziesz tam gdzie ciało traci już swoje znaczenie. Będziesz żałował, a póki co zamykasz licznik, udowodniłeś ziomom, że Twój wóz jest najszybszy. Mówisz: nie dogonią mnie niebieskie pizdy. Imponujesz im nie wiedząc, że im życie zniszczysz. Poranna mgła zamula całą okolicę, chyba zamuliła też twoją pustą potylicę. Tylko ___ tyle, że to ku*wa polskie ulice, coraz bliżej do miejsca, kiedy ucichnie życie. „Życie? Co to za życie?” - mówisz - „Bez adrenaliny. Co to za kierowca, którego nie goniły gliny? Co to za silnik, który ma mniej niż 200 koni mechanicznych?” Już nie powiesz tego więcej. Najwyższe obroty, silnik jak wilki wyje. Ty mówisz dumnym głosem - „Tak się żyje, ha!” Ziomki nie powiedzą, żebyś choć trochę zwolnił, bo wyjdą na cieniasów, którzy przyjaźni nie godni. Chcą mieć jaja jak ten, który prowadzi brykę - wielki pan, życia młody bóg. Ach to życie. Ty kochasz je? Wiesz, ja śmiem w to wątpić na podstawie tych prędkości i twojej trzeźwości.
Ref.: Jedziesz, człowiek, na spotkanie ze śmiercią. Nie wiesz co robisz, bo myślisz nietrzeźwo. Jedziesz po garść adrenaliny, jesteś dumny, a wrócisz z garścią piasku na wieku twojej trumny. x2
2. Kolejne kilometry, koło zwijają te skręty, niebezpieczne zakręty. „Śmieszne, nie ma niebezpiecznych!” Dwadzieścia kilka lat a już jesteś taki dobry? „Chłopie zapisz się na rajd, jesteś lepszy niż Hołowczyc” - mówią ziomy, ty jakby bardziej nakręcony starasz się jeszcze bardziej, mocniej, szybciej jechać niż oni. Długa prosta, pełny ogień ile da się na podwójnym gazie z torbą gandzi na pokładzie. Czujesz się niezależny jeszcze bardziej. Nagle bum, białe światło, życie śmiga jak Harley przed oczami, krew zalewa jak strumień, huk blachy potem głośny syk, nic nie czujesz. Błagasz Boga, abyś się obudził w ciepłym domu, żeby to był tylko sen. On już nie może Ci pomóc. Czujesz, że płomień gaśnie, bezbronny jak dziecko, odchodzisz - wyścig życia zakończył się klęską.
Ref.: Jedziesz, człowiek, na spotkanie ze śmiercią. Nie wiesz co robisz, bo myślisz nietrzeźwo. Jedziesz po garść adrenaliny, jesteś dumny, a wrócisz z garścią piasku na wieku twojej trumny. x2 Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|