Coraz bardziej technika idzie do przodu Coraz więcej ludzi umiera z głodu Coraz więcej narodów z idiotą na czele Coraz bardziej dziś rozmija się z celem Coraz bardziej niszczymy świat faunę i florę Coraz bardziej brakuje dziś ludziom pokory Ja po przekonaniu z każdym albumem Że coraz więcej wiem, ale mniej rozumiem Coraz bardziej ludzie ludziom okazują wrogość Coraz bardziej dragi wypatrzają młodość Przez co osobowość już nie ma żadnych wzorców Coraz więcej bezdomnych w halach brudnych dworców Coraz bardziej bezradny na ludzką głupotę Bez bólu i wstydu zalewam się potem Z natłokiem absurdów i brudnych korzyści Podbijam do cienia by ocalić resztki myśli
Coraz bardziej oddalony od reszty O prawdzie mojej teraz zapisany mój zeszyt Coraz bardziej ten czuję niedosyt Wrodzony instynkt jeszcze nie wystygł To chore fanaberie, zmęczone umysły Nasze karty zegarowe jeszcze nie zawisły Nad miastem Wisły krzywe domysły Pretensje do świata, bo marzenia prysły Gdzie zbrodnia uznaje lojalność sadysty Pokazujesz swą siłę, taki jesteś bystry? Szybko skończysz brachu, układ jasny, czysty Kiedy wiatr sprawiedliwy przewieje te izby Oczyści brud i zło zostaną bezludne wyspy Coraz bardziej [?] w uszach słychać gwizdy Mnie to bulwersuje jak skradzione pomysły Wielu takich śmieci zapełnia moje listy
Coraz bardziej z dala od fałszywego gówna By móc go zdeptać z ziemią zrównać Coraz bardziej ta morda nieufna Papuga jest uczciwa i zawsze z gówna
Coraz bardziej z dala od fałszywego gówna By móc go zdeptać z ziemią zrównać Coraz bardziej ta morda nieufna Papuga jest uczciwa i zawsze z gówna
Niby wszyscy coraz bardziej się staramy By wśród naszych bliźnich znikły podziały Chcemy by nasi bliscy stali się wyrozumiali A sami tak mało od siebie wymagamy Robiąc z siebie ideały często się zapominamy Coraz bardziej zachwiany obraz realii Coś nas trapi i nie umiemy sobie radzić Z rodzinnych terapii korzystają młode matki To żaden zaszczyt naszpikowane brukowce Kłamstwami coraz bardziej kreują nasz portret W medialnej wojnie sam nie pojmiesz co prawdą Martwią mnie coraz bardziej ludzi którzy gardzą Sami sobą, a swą marną wyobraźnią Stwarzają konflikty pokoleń To pole rażenia chytrych ludzi co bardziej wybitnych Sadzają na tyłki w obawie przed konkurencją To pretensjonalne, ale w tym kraju normalne Coraz bardziej kraj podziałów i barier Straconych karier, systemowe awarie Póki co mym skarbem zdrowie, cenię je najbardziej
Coraz bardziej z dala od fałszywego gówna By móc go zdeptać z ziemią zrównać Coraz bardziej ta morda nieufna Papuga jest uczciwa i zawsze z gówna
Coraz bardziej łatwiej pójść po trupach Zawiesza się chciwość na betonowych słupach Coraz bardziej na zewnątrz twarz szczęśliwa A w duszy smutna gorycz okrutna Coraz bardziej zachwiana władza absolutna To hipoteza jest wręcz obłudna Ofensywa zgubna chronologia brudna Jak prawda żmudna i jej czuły dotyk Przysłania całą mądrość jak twardy narkotyk To chaotyczny motyw gdy huczą grzmoty Świat otwarcie rzeczywistość wciąż zalewa Nie krąży nigdy wtedy po wysokie drzewa Napięcie wzrasta, ambicja uderza Słychać cichsze szepty mądrego pacierza Później wielki wstrząs jak z moździerza To symbioza opinii z faktem się zderza
...Pętla się zaciska jak szczęki pitbulla... ...Coraz bardziej... ...Czas zapierdala czyja wina, czyja wina... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.