Na blokach horror, nawet to słońce się zwija, gdy zwijane pliki Umieraj, soro, zbieraj tą świtę ze sobą, czas pozbyć się trychin Straciła kolor tu moja wolność, więc wbijam i wbijam te szpilki Nie dla mnie YOLO, już żyć miałem sporo, jakkolwiek by nie brzmiało creepy (aaa) Studzi zew tylko głos, który prawdy pozwala się wyzbyć Gramy fair, własny krąg, w którym zostali tylko nieliczni W górę wznieś, ponad zło, wszystko, co inni próbują zniszczyć Ja to wiem, dla nich szok (szok, szok), większość zasad wyniosłem z ulicy
Światem rządzi martwy król, który nie dla mnie Życie sypie w rany sól, aż nie upadniesz Ślepo idzie cały tłum, władza jak kartel Wszystkim nam wykopią dół, kopią dół, kto w niego wpadnie?
Wyrzucić sondę gdzieś i czekać na odzew Wśród niepowodzeń wciąż widoczny jest obłęd Zburzyć zaporę, gdy znów tłumisz emocje Znaleźć własny totem, gdzie wśród ludzi czyha wróg Wyrzucić sondę gdzieś i czekać na odzew Wśród niepowodzeń wciąż widoczny jest obłęd Zburzyć zaporę, gdy znów tłumisz emocje Znaleźć własny totem, gdzie wśród ludzi czyha wróg
Zbyt duża fala na piątej, Morze Martwe naszych potrzeb Zaraz przykryje to miasto, w końcu wszystkich coś dotnie Każdemu jeszcze do śmiechu, zanim nas pochłonie bezkres "Czy warto żyć było w grzechu, kogo mam prosić o szczęście?" - zapytaj samego siebie Na marzenia nie ma czasu, na ostatnią wieczerzę też, więc licz Ile masz ze sobą hajsu, żartuję, nie znaczy już wiele to dziś Być może ostatni dzień, inaczej widziało pokolenie Z Inaczej widziało pokolenie wstecz, każde ma swój czas, nasze chyba nie Zamkniemy oczy w tym samym momencie, bo czas jest iluzją, chyba już wiesz? Ciężko mi było to pojąć, na szczęście widziałem już swoje we śnie Może to pech, lądować ciężej na dnie, kiedy nas unosi wokoło lęk Warto było zobaczyć koniec, tylko bez napisów, po prostu THE END
Wyrzucić sondę gdzieś i czekać na odzew Wśród niepowodzeń wciąż widoczny jest obłęd Zburzyć zaporę, gdy znów tłumisz emocje Znaleźć własny totem, gdzie wśród ludzi czyha wróg Wyrzucić sondę gdzieś i czekać na odzew Wśród niepowodzeń wciąż widoczny jest obłęd Zburzyć zaporę, gdy znów tłumisz emocje Znaleźć własny totem, gdzie wśród ludzi czyha wróg
Kto wyjdzie naprzeciw, gdy powoli gaśnie Ci światło? Ludzie to flety, ich termin pamięci szybko traci ważność Pytasz mnie "czemu nie śpisz?", czekam aż zrobi się jasno Za dnia jestem jak ślepy, w nocy zamyślam się, gdy milknie miasto Nocą widzimy jak koty, czuję to wszystko jak dotyk W kałuży leżą banknoty, krwi, a nie wody, za hajs wydrapują Ci oczy Zanim coś straci moc i jak ulica bez żadnych emocji Minie o włos korzystny los, dziś widzę więcej, niż tylko chodnik Każdy chce więcej i więcej, każdy na fali jak surfer Tutaj co drugi jak sensei, na jednym patencie chce powielać bezsens Jak obcięte zdjęcie, ten symbol co wieszczy Ci dramat Ty nie daj się nigdy, przenigdy usunąć, zawsze się trzymaj mu w ramachTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.