Późna jesień, na głośnikach Lil Peep Zawsze gdy jest ciemno wracam do nawijki Nie lubię magii świąt, nie stroję choinki Czuję się opętany tak jak zużyty real me
Powiedz co jest, co jest ze mną? Hoduję w głowie Inferno Zarobiłem siano - to wiem na pewno Że miałbym jeszcze więcej gdybym umiał w pazerność Kocham wieczory, kocham po nocy jazdy Mam tryb samolotowy włączony od 15 Nie mam nad sobą szefa i owocowych czwartków Wciąż jestem kapitanem na tym muzycznym statku
Tyle osób w Polsce nosi moje logo Tyle osób chce podążać moją drogą Ty ubrałaś dziś sukienkę turkusową A u mnie w głowie robi się nerwowo
Tyle lat znów mnie koi bit (znów koi bit) Miałem rap długo w swojej krwi (przez tyle dni) W złamanym sercu kiedy czułem samotność Kiedy nikt mnie nie mógł dotknąć Od tylu dni mnie koi bit
Znowu pisze mi jakiś recenzent z pizdy Że odkąd więcej śpiewam, nie jestem autentyczny Po dekadzie w tej branży rap mi się kojarzy z szmatą I fałszem, którego nie wyciągnie realizator
A więc im mniej mnie w tym gównie tym lepiej się czuję A dla psychy dobrze by mnie nie było w ogóle Rap to jest mefedron, głupie dupy, flex na sikor A to co ja tu robię po prostu nazwij muzyką
Żaden raper nie pokaże się jak Zebo A te kreacje w socjalach windują ego Inflacja, głód na świecie kontra w klipach nowy Vitkac Wstyd mi jest czasami za siebie, że z tego korzystam
Nie mam wiary w ludzi, nawet jak któryś mnie chwali Bo w moich oczach Twoje propsy to koniunkturalizm Nie jestem szefem GuGu, ale ludzie mnie kojarzą Bo choć nie chodzę z Quebo, zawsze wychodzę z twarzą
Tyle osób w Polsce nosi moje logo Tyle osób chce podążać moją drogą Muszą wiedzieć, że ja zapłaciłem srogo, wiem o branży to i owo
Tyle lat znów mnie koi bit (znów koi bit) Miałem rap długo w swojej krwi (przez tyle dni) W złamanym sercu kiedy czułem samotność Kiedy nikt mnie nie mógł dotknąć Od tylu dni mnie koi bit
Ciemna noc, jesień 2005/6 365 chciałem znaleźć tu swoje szczęście Pomimo, że jest ciemno za oknem to w chacie świeci się Światło pozbawione witaminy D Zamienione na depresję jesienno-zimową Bity jedyną ostoją, ciężkie i twarde te paczki, że prawie im stoją Brak motywacji przez jarane zioło, mam armie jednoosobową Mało kogo mogę prosić o pomoc I wolę mojego kolegę - pianino, metronom niż twoje kasyno z mamoną Mówią mi synu daj promo, nie jestem managerem twoich zleceń Ja tylko jestem ikoną, choć niekoniecznie chce być na tapecie Nie piszą o mnie w gazecie bo jestem nowszy niż to Muzyka zimowa wypuszczana w lecie, a w sieci długie spodnie cały rok, yo
Tyle lat znów mnie koi bit (znów koi bit) Miałem rap długo w swojej krwi (przez tyle dni) W złamanym sercu kiedy czułem samotność Kiedy nikt mnie nie mógł dotknąć Od tylu dni mnie koi bitTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.