Kiedy rano wstaje, szarodzień, szare domy wokół, budzą się. Po szarych uliczkach, w szarą dal, tłum szarych punkcików, szaro gna. Zanim jeszcze spadnie, szary zmierzch. Zjedzą w szarej ciszy, szary chleb. W szarych łóżkach zasną, potem w mig. Rano znów ich zbudzi, szary świt. Dajcie mi, dajcie chociaż tyle mi, abym kolorowe miał choć sny. W szarym pomieszczeniu, coś szaro gra. Przed szarym pudełkiem, szary ja. Ten praktyczny kolor, co nie brudzi się. Z oczu mych wyciska, czasem łzę.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.