E/Ewa Rutkowska/Przyjęcie dla starych, dobrych, nieproszonych gości
Dzień dobry lustro, nieczułe lustro, Zakute w srebrny blask. Za jaką pustką chowasz moją twarz? Ktoś siadł pod piecem, wśród mebli, kiecek Tych moich złotych ról. Popatrzcie, przecież to mój dawny bunt.
A ten tu skąd? Niby on, a jednak jak nie on. Mina już nie ta, Nie ten błysk, ten zwis, ten szpan. Nawet krawat ma. Okrutny czas zgasił mu nad głową parę gwiazd. Choć przyznaję, że w sumie nieźle trzyma się. Tylko czego chce?
Pytajcie oczy, znajome oczy Przyjazne, chłodne, złe. Wśród jakiej nocy chcecie śledzić mnie? Zapada wieczór, siądźmy przy piecu, Rozwińmy wspomnień szal, Choćby zza pleców wyjrzał dawny żal.
A ten tu skąd? To mój błąd, nienaprawiony błąd. Łza się kręci, ech. Przecież to mój stary pech, Mój serdeczny pech. Okrutny los wodził nas nie raz, nie dwa za nos. Chociaż na mój gust on to jakby lepiej zniósł. Po co wrócił tu?
I jest tu wciąż Niby mąż, marudny, nudny mąż. Mruczy coś przez sen, Że zna jeszcze więcej klęsk Niż potrafię znieść. Nie dam mu od jutra jeść...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.