Na pustej scenie Ciemne przestrzenie Zaraz pochłoną mnie
Dal Jaką dal Skrywa szkarłatny zmierzch
By ją odnaleźć Muszę oszaleć Pobiegnę tam gdzie kres
Nagły zachód słońca Słońca wschód Odmierzę tańczącą Parą nóg Po to tańczę, tańczę Poprzez mrok By ukoić istnienia głód
Wiatr Jaki wiatr Niesie świetlisty pył
Słońca, księżyce Domy, ulice Pędzą kontury brył
Dal Jaką dal Kryje kulisa mgły
Na wielkiej scenie Jedno istnienie I dekoracji zgrzyt
Uwięziona w czasie Wyrwę się Przez kolczasty zasiek Będę biec Zgubię, zgubię pogoń Zmylę ślad I nie znajdzie mnie Moja śmierć
II
To się stało samo Rozmazaną plamą Stał się czas i przestrzeń Ciało jak powietrze Walc Jakiś walc Słyszę
Ku płomiennym słońcom Jestem ćma lecącą Coraz bliżej ognia Coraz dalej od dnia Walc W środku Ja
Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Czy powrócić zdążę Krążę, krążę, krążę Walc Jakiś walc Grają
Ciemność jak aksamit Czuję pod stopami Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Walc W środku Ja
Dokąd tak uciekam Od siebie, do siebie Nie wiem, nie wiem, nie wiem Nie wiem, nie wiem, nie wiem
Czy nie wszystko jedno Byle nie powszedniość Jak powietrzne ciało Nie wiem co się stało
To sie stało samo Jak powietrze ciało Cisza zaszumiała Jak płonący pałac Walc Jakiś walc Słyszę
Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Biegnie dzika ścieżka Tam, gdzie nikt nie mieszka Walc W środku Ja
Wędrujący płomień Przyszedł dzisiaj po mnie Palą oczy, usta Wabi chłodna pustka Walc Jakiś walc Grają
Znowu walca motyw Srebrny od tęsknoty Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Walc W środku Ja
Dokąd mnie prowadzi Ten okrutny motyw Nawet jeśli wiem to Zapomniałam o tym
Dokąd tak uciekam Od siebie, do siebie Nie wiem, nie wiem, nie wiem Nie wiem, nie wiem, nie wiem
III
Ach Gdyby tak Być jak mały anioł Lalką ze szmat Brudną, potarganą Czy tego brak Żeby świat był prosty Lalka ze szmat W rękach młodszej siostry
Ach Gdyby tak Być jak mały anioł Lalką ze szmat Wiecznie cerowaną Patrzą na świat Z koralików oczy Lalka ze szmat Nie boi się nocy
To na wznak Upadnie To ją kot Ukradnie To na szwie Popęka Zawsze jest Przepiękna
Ach Gdyby tak Zrzucić ciężar bytu Lalka to ja Z tanich kretoników Ach, gdyby tak Świat był znowu prosty Lalka ze szmat W rękach młodszej siostry Ach Gdyby tak Uciec w przedmiot żywy Lalka ze szmat Czy to przedmiot żywy A może czas To jest także lalka Lalka ze szmat Cierpi, że jest lalką
Trocin Kurz Ze środka Uśmiech Jak idiotka W ciemny kąt Rzucona Długie lata Kona
IV
Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto chce i Kto nie chce Jak biegnę Uciekam Wiruję Na ścieżce
To ścieżka Donikąd Przez półmrok Do mroku W bezdroża Umyka Zdyszany Niepokój
To ścieżka Zarosla Tymiankiem I ostem Tu wszystko Cierniste Bezwiedne I proste
To ścieżka Pachnąca Piołunem I rdestem Umykam Uciekam I czuję Że jestem
Od drogi Od tłumu Od gwaru Od traktu W bezdroża Rozumu Wirując Do taktu
Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto zdoła To dostrzec Jak biegnę Uciekam Ku gwieździe Ku siostrze
Uciekam Umykam Gdzie chaszczy Muzyka Gdzie dzikie Jabłonie W ustroniu Się schronię
Tam płonne Są grusze Od ziół się Uduszę I w trawy Stuletnie Upadnę Bezwiednie
Na ścieżce Donikąd Dziewanny Iglice Przez półmrok Do mroku Po swą Tajemnicę
Raz, dwa, trzy Niech patrzy Tutejszy I przybysz Jak śmiercią Się bawię Na serio Na niby
Od drogi W bezdroża Ku gwieździe Ku siostrze Gdzie serce Promienne Przebija Mi ostrze
Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto chce i Kto nie chce Jak biegnę Uciekam Wiruję Po ścieżce
V
gubię wszystkie ślady lubię smak zagłady smugi gwiazdy spadającej w ostateczny sierpień walc, zachodzące słońce
gubię swą doczesność lubię ostateczność spada życia meteoryt w umęczony sierpień zakurzonych cierpień walc dobroczynnie chory
schodami stromymi bo nie wie co czyni w ogrody cierniste egzyste egzyste
wiążą mnie oplotem smugi czarno złote walca wirujące lustra wreszcie mam tę przestrzeń wszystko w niej pomieszczę walc wokół scena pusta