Nie wiem, co się ze mną stało, nie wiem, co się we mnie dzieje: jak ktoś ma duszę i ciało, podobno ma jeszcze nadzieję?
Panie doktorze, dlaczego tak, dlaczego tego mi brak? Nie przeszkadzam panu, nie? Przyszłam do pana jak niejedna.
Pan jest tu po to, by słuchać mnie… A te firanki to jedwab? Mam usiąść czy, czy się położyć? Nieważne, nie o to chodzi…
Zdrożało, za mało, nie starczy, są buty, a nie w tym numerze. Zmęczona sklepowa coś warczy, jaśminy zakwitły na skwerze.
W popychu, w pośpiechu, w zaduchu rajstopy ktoś podarł mi drutem. Tak jakoś mi nie jest do śmiechu — i smutek, i smutek, i smutek.
Pan o tym wie, panie psychiatro, ten świat mi się zdaje potworny. Ja wiem, w życiu to nie ma tak łatwo — nerwica w granicach normy…
Kolejki, kolejki, w kolejkach: czy dają, gdzie dają, co dają? Wśród tłumu, wyprana z rozumu*, stanęłam, postałam — nie mają.
Kto komu, gdzie komu, do domu, mężowie i dzieci czekają. Kupiłam — nie mówcie nikomu — powrotny bilet do raju…
Pan o tym wie, panie doktorze: kobieta to człowiek odporny. Jest źle — czy pan na to pomoże? Nerwica w granicach normy…
Czy to już wszystko, czy jest tak źle, czy to nas wszystkich dotyczy? Czy mam się śmiać, czy ronić łzę wśród tylu obiektywnych przyczyn?
Odnajdę, potrzymam, porzucę — mnie takie się żarty trzymają. Pojadę, pożyję i wrócę, i z raju przyjadę do kraju,
Mam szukać — odnajdę, porzucę, bo życie to flauty i sztormy. Pojadę, pożyję i wrócę — nerwica w granicach normy…
Receptę dostałam od pana, doktorze, wystałam, dostałam. Grzmotnęłam to wszystko do zlewu, bez gniewu, doktorze, bez gniewu.
To życie jest moje czy czyjeś? Źródlanej się wody napiję. A wtedy, nadziejo, mnie prowadź — jak trzeba, to mogę zwariować.
Przeczekam, doczekam się formy. Łagodna, liryczna diagnoza kliniczna: nerwica w granicach normy…
Nerwica w granicach normy…
* w innej wersji: „Na kartki, w soboty i czwartki”Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.