Dansing umilkł już, parkiet przykrył kurz, umilkło wszystko Sztywna niczym słup, Krysia bierze ślub z kontrabasistą.. Podkusiła los i przeklina w głos góralskie wczasy Bo w godzinie serce złamał jej mistrz kontrabasu. Każdy przecież wie, jak podoba się ze sceny gadka - Dedykacji moc, plus upojna noc, równa się wpadka Biały welon lśni, w oczach stoją łzy od dzisiaj żony, Na rodziców znak, świadek mówi tak do mikrofonu:
Dla sympatycznej, no, niewątpliwie panny młodej Krystyny, no i dla atrakcyjnego, no niewątpliwie pana młodego Henryka, muzyka, kontrabasisty, no co? Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Życia...
Tłum stoi jak stał, organista dał popis wokalny. Ksiądz już daje znak, aby rzekła "Tak" sakramentalne. Nagle dziki krzyk, cały klimat znikł jak dżin z karafki, Bowiem krzyczy coś, i zrywa się gość z ostatniej ławki Ludzie wpadli w szok, biorą się pod bok, by się odetkać. W dżentelmenie tym, który zrobił dym, poznają Mietka. Też się z Krysią znał, dedykacje słał teraz z ambony, Patrzy Krysi w twarz, i bohater nasz woła wzruszony:
Panno Krysiu! Panno Krysiu! No toć, póki nie jest jeszcze za późno, w imieniu Polskiego Stowarzyszenia Fordanserów Dansingowych, ja panią uprzejmie... No ja... Ja błagam! Niech pani powie "Nie"! Niech pani wraca za mną do Zakopanego! No pierwszym pociągiem! Przecież tam dansing ciągle trwa! Jeśli pani powie "tak" temu niewydarzonemu specjaliście od tonów niskich, no to, no to całe nasze środowisko zawodowo-koleżeńskie pogrąży się w jednej wielkiej smucie. Smucie.
I wielka radość, mrożą szampany, Panna Krysia jest ponownie w Zakopanem. Jak Władimir Kliczko na bokserskim ringu, Krysia ciągle będzie rządzić na dansingu. Lecz na scenie walczy od dłuższego czasu Smętny didżej z płytą zamiast kontrabasu.
Niby wrócił czas, niby pierwszą z gwiazd znów Krysia śliczna, Lecz cóż, skoro tu ostro rzęzi muza mechaniczna. Makijaż ma fest, trwała także jest jak się należy, Lecz tłum przy niej znikł, nie podrywa nikt. Gdzie fordanserzy? Fordanserów sznur, wielbicieli chór wziął się rozpierzchnął. Teraz każdy z nich: Mietek, Waldek, Zdzich skacze przy techno. Z kolumn i spod stóp głośne "łup, łup, łup" katuje uszy. Krysie trafia szlag, i klnąc "Hak wam w smak!" na scenę rusza:
Pauza, panowie. Jezus... Cichutko, spokojnie, didżeju... Ja od czterdziestu lat jestem stałą bywalczynią dansingów w pensjonacie "Orzeł". Ja... Ja tylko chciałam powiedzieć, że ja nigdy, ale to absolutnie nigdy, nie bawiłam się tak kiepsko jak dziś. No, to teges.. To pozdrawiam. Pozdrawiam. Krycha. No to, to wszystko. No, no...
Co to się działo! Co się działo! Towarzystwo wcale słuchać jej nie chciało. Nie wiadomo czy pobiją, czy wyśmieją... Szczęściem znów zagrała muza od didżeja. I ominął pannę Krysię lincz czy grób. Paradoksie! Wybawiło ją "łup, łup".
Zmieniły się czasy, dzisiaj rządzą masy Pan od kontrabasu mocno dostał w dziób. Zaginęły śliczne linie melodyczne i nuty liryczne... Rządzi "łup, łup, łup"!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.