Pamiętam, jakby to było wczoraj Gdy rodzice biegali z kwiatami w podzięce do doktora Dookoła białe łóżka, szare szafki metalowe, Pokarm w kroplówkach i brak sił bym samodzielnie podniósł głowę Smak apteki, w ustach tut że leki, Nie są teraz mym nałogiem, I tak z doby na dobę, mijało moje dzieciństwo, Przykuty do łóżka, nie przez lenistwo tak wyszło Chwila nieuwagi i trzyletnie dziecko, nagle przestało się bawić Pamiętam to miejsce, przed moim blokiem, Mogłem je oglądać z okien, smutnym wzrokiem I choć teraz jest tam raj dla dzieci, nowy plac zabaw, Wcześniej był betonowy krawężnik, co bolesny cios mi zadał Nie myśl, że narzekam, bo na kolejną szansę długo nie musiałem czekać.
Pamiętam ten ból, płacz, noce nieprzespane, Teraz też po nich nie sypiam, bo wylewam atrament Wtedy, to nie było mi pisane, bo myślałem o tym, czy jeszcze kiedyś wstanę x2
Postanowiono na mnie krzyżyk, ponoć wszystko było jasne, Kwestią czasu było to, kiedy ostatni raz zasnę To straszne, tydzień dali mym rodzicom by się ze mną pożegnali Straszyli kostnicą, mówili że niedługo przywitam się z Bogiem, Ojciec z matką zrozpaczeni, wyobrażasz to sobie? Wyrok był śmiertelny, rak rdzenia kręgowego, Jednak stał się cud, Bóg jeden wie dlaczego. Powiedzieli: będzie żył, jednak może być warzywem Nigdy nie wstanie z wózka, przykre, ale prawdziwe. Wszelkie nadzieje miały być fałszywe I gdy ty grałeś w piłkę z rówieśnikami, Ja uczyłem się siadać otoczony poduszkami, by nie tracić równowagi, Nikt nie marzył o tym, by na nogi mnie postawić, Myśleli jak mnie wybawić, a ja mimo wszystko potrafiłem ich rozbawić.
Pamiętam ten ból, płacz, noce nieprzespane, Teraz też po nich nie sypiam, bo wylewam atrament Wtedy, to nie było mi pisane, bo myślałem o tym, czy jeszcze kiedyś wstanę x2
Ponownie pierwsze kroki, zrobiłem w przedszkolu, Bywałem mniej w szpitalach, a częściej w domu Pamiętam jak ojciec nadużywał alkoholu Te sceny dramatu i rodzinnego horroru. Mimo to wciąż walczyłem o akceptację, Mówiłem: jestem zdrowy, Człowieku na fakcie Zawsze jeden kaleka, wokoło wszędzie zdrowi, Lecz walczyłem, no bo co miałem zrobić? Teraz wiem, że było warto, nigdy nie byłem słaby Pokazałem, że wytrwałem, a gdy nie dawałem rady Wciąż sie śmiałem, odrzucając obawy Pewnie nie zdawałeś sobie z tego sprawy, Teraz wiesz jaki jestem, wiesz mniej więcej co przeżyłem Nie myśl, że się tłumaczę, mam to na co zasłużyłem, Odkryłem, że mogę wiele, mimo tego, co przeżyłem Nigdy się nie bałem, by być sobą dzięki temu zwyciężyłem.
Pamiętam ten ból, płacz, noce nieprzespane, Teraz też po nich nie sypiam, bo wylewam atrament Wtedy, to nie było mi pisane, bo myślałem o tym, czy jeszcze kiedyś wstanę x4Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.