Rozeszły się dziś słuchy po brygadzie o szykowanym balu-maskaradzie, maski rozdali nam do rąk - wilk, zając, alkoholik, słoń - do ZOO przyjść kazali w pełnym składzie.
"To co, wyjściowe muszę włożyć gacie — pytam się żony — co, mam pójść w krawacie?" A ona: "Portki prasuj w kant, masz elegancją błyszczeć tam, a jeśli nie, to nawet nie chcę znać cię!
Ja mówię: suknię pożyczyłam już od Nadii, będę wyglądać jak Marina Vlady, mam zamiar bawić się i śmiać, a ty jak znowu pójdziesz chlać, mój brat przyjdzie cię sprać i nie ma rady!"
Żona mi często taki tekst do uszu kładzie — bal udał się nad podziw w każdym razie, wodzirej Janusz mi na bal maskę alkoholika dał — o jedenastej byłem już na niezłym gazie.
Rozglądam się i z przerażenia blady widzę dwie żony, dwie Mariny Vlady, o rany, co jest? Ta i ta mordę hipopotama ma — i jeszcze mnie całują te szkarady!
A rano premię wręczyli mi w brygadzie za tak aktywny udział w maskaradzie — bo w ZOO pomyliłem drzwi, wskoczyłem do basenu i w hipopotamim balowałem stadzie.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.