Jakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Brzegami sinej Świteziu wody Idą przy świetle księżyca.
Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka; Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka.
Każdą noc prawie, o jednej porze, Pod tym się widzą modrzewiem, Młody jest strzelcem w tutejszym borze, Kto jest dziewczyna? - ja nie wiem.
Skąd przyszła? - darmo śledzić kto pragnie; Gdzie uszła? - nikt jej nie zbada. Jak mokry jaskier wchodzi na bagnie, Jak ognik nocny przepada.
'Powiedz mi, piękna, luba dziewczyno - Na co nam te tajemnice - Jaką przybiegłaś do mnie drożyną? Gdzie dóm twój, gdzie są rodzice?
' Minęło lato, zżółkniały liścia I dżdżysta nadchodzi pora, Zawsze mam czekać twojego przyścia Na dzikich brzegach jeziora?
' Zawszeż po kniejach jak sarna płocha, Jak upiór błądzisz w noc ciemną? Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha, Zostań się, o luba! ze mną.
' Chateczka moja stąd niedaleka Po środku gęstej leszczyny; Jest tam dostatkiem owoców, mleka, Jest tam dostatkiem źwierzyny'.
' Stój, stój - odpowie - hardy młokosie, Pomnę, co ojciec rzekł stary: Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary.
' Więcej się waszej obłudy boję, Niż w zmienne ufam zapały, Może bym prośby przyjęła twoje; Ale czy będziesz mnie stały? '
Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku, Piekielne wzywał potęgi, Klął się przy świętym księżyca blasku, Lecz czy dochowa przysięgi?
'Dochowaj, strzelcze, to moja rada: Bo kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada! I biada jego złej duszy! '
To mówiąc dziewka więcej nie czeka, Wieniec włożyła na skronie I pożegnawszy strzelca z daleka, Na zwykłe uchodzi błonie.
Próżno się za nią strzelec pomyka, Rączym wybiegom nie sprostał, Znikła jak lekki powiew wietrzyka, A on sam jeden pozostał.
Sam został, dziką powraca drogą, Ziemia uchyla się grząska, Cisza wokoło, tylko pod nogą Zwiędła szeleszcze gałązka.
Idzie nad wodą, błędny krok niesie, Błędnymi strzela oczyma; Wtem wiatr zaszumiał po gęstym lesie, Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma, pękają tonie, O niesłychane zjawiska ! Ponad srebrzyste Świtezi błonie Dziewicza piękność wytryska.
Jej twarz jak róży bladej zawoje, Skropione jutrzenki łezką; Jako mgła lekka, tak lekkie stroje Obwiały postać niebieską.
'Chłopcze mój piękny, chłopcze mój młody - Zanuci czule dziewica - Po co wokoło Świteziu wody Błądzisz przy świetle księżyca?
'Po co żałujesz dzikiej wietrznicy, Która cię zwabia w te knieje, Zawraca głowę, rzuca w tęsknicy I może jeszcze się śmieje ?
Daj się namówić czułym wyrazem, Porzuć wzdychania i żale, Do mnie tu, do mnie, tu będziem razem Po wodnym pląsać krysztale.
Czy zechcesz niby jaskółka chybka Oblicze tylko wód muskać; Czy zdrów jak rybka, wesół jak rybka, Cały dzień ze mną się pluskać.
A na noc w łożu srebrnej topieli Pod namiotami zwierciadeł, Na miękkiej wodnych lilijek bieli, Śród boskich usnąć widziadeł.
Wtem z zasłon błysną piersi łabędzie, Strzelec w ziemię patrzy skromnie, Dziewica w lekkim zbliża się pędzie I 'Do mnie - woła - pójdź do mnie'.
I na wiatr lotne rzuciwszy stopy, Jak tęcza śmiga w krąg wielki, To znowu siekąc wodne zatopy, Srebrnymi pryska kropelki.
Podbiega strzelec i staje w biegu, I chciałby skoczyć, i nie chce; Wtem modra fala prysnąwszy z brzegu z lekka mu w stopy załechce.
I tak go łechce, i tak go znęca, Tak się w nim serce rozpływa, Jak gdy tajemnie rękę młodzieńca Ściśnie kochanka wstydliwa.
Zapomniał strzelec o swej dziewczynie, Przysięgą pogardził świętą, Na zgubę oślep bieży w głębinie, Nową zwabiony ponętą.
Bieży i patrzy, patrzy i bieży; Niesie go wodne przestworze, Już z dala suchych odbiegł wybrzeży, Na średnim igra jeziorze.
I już dłoń śnieżną w swej ciśnie dłoni, W pięknych licach topi oczy, Ustami usta różane goni, I skoczne okręgi toczy.
Wtem wietrzyk świsnął, o bloczek pryska, Co ją w łudzącym krył blasku, Poznaje strzelec dziewczynę z bliska: Ach, to dziewczyna spod lasku!
A gdzie przysięga ? gdzie moja rada ? Wszak kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada! I biada jego złej duszy!
Nie tobie igrać przez srebrne tonie Lub nurkiem pluskać w głąb jasną; Surowa ziemia ciało pochłonie, Oczy twe żwirem zagasną.
A dusza przy tym świadomym drzewie Niech lat doczeka tysiąca, Wiecznie piekielne cierpiąc żarzewie Nie ma czym zgasić gorąca.
Słyszy to strzelec, błędny krok niesie, Błędnymi rzuca oczyma. A wicher szumi po gęstym lesie, Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma i wre aż do dna, Kręconym nurtem pochwyca, Roztwiera paszczę otchłań podwodna, Ginie z młodzieńcem dziewica.
Woda się dotąd burzy i pieni, Dotąd przy świetle księżyca Snuje się para znikomych cieni: jest to z młodzieńcem dziewica.
Ona po srebrnym pląsa jeziorze, On pod tym jęczy modrzewiem. Któż jest młodzieniec? - strzelcem był w borze. A kto dziewczyna? - ja nie wiem.
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|