Umiera osoba, ktoś bardzo bliski Zaciśnięte zęby, zza nich ciche piski Obraz i mów dźwięk uznanej etiologii Uderzających łez o policzki, podłogi Jawią się na twarzy przygnębienia szkice Rozpaczy lewa bladość, na cierpiące lice A samopoczucie nie zwalnia z obowiązku Zorganizowania ostatniego obrządku Szafa pustoszeje ze wszystkich ubrań czarnych Pojawia się klepsydra na murach lokalnych Zakład pogrzebowy, grabarz i zakrystia Trumna, cmentarz i ostatnia eucharystia Wszystko załatwione, wszystko ustalone Kwoty wypisane, papiery wypełnione Kilkakrotnie został zatwierdzony pin A po tych zakupach jeszcze większy spleen Głowa na poduszce, na suficie wzrok Pod sklepieniem czaszki rozpaczy obłok Myśląc o zmarłym, leżąc na wznak Brak myśli że coś może pójść nie tak A w drodze na cmentarz skrzyżowanie planów Niespodziewana kolizja karawanów! Z tej Esteo wielu osób potrzeby Już strzelił dzisiaj, dwa tu pogrzeby
Szukasz tutaj głębi, i bardzo dobrze! Nie znajdziesz jednak, bo to nie twój pogrzeb Szukasz tutaj głębi? Bardzo cię to trudzi? I bardzo dobrze, Esteo - nie dla ludzi!
Niewolnik brata (inwokacja):
Witam państwa w koncercie życzeń Dziś mamy życzenia od Niewolnika brata Dla całego świata - zapraszam Wszystkiego najlepszego z okazji dnia zmarłych Dla każdego żywego i dla tych upadłych Wszystkiego najlepszego z okazji dnia śmierci Dla każdego żywego... KTÓREMU SIĘ NIESZCZĘŚCI!
Niewolnik brata:
Dzisiaj żyjem, jutro gnijem i nie dowiem się od bogów Kiedy czas wybije na krainę wiecznych łowów Ostatnia taksówka zna tylko jedną drogę Droga bardzo krótka, lecz sam przebyć jej nie mogę Tysiąc życzeń niespełnionych, setki spraw niezałatwionych A ty już z drugiej strony stoisz niewzruszony Dół głęboki na sześć stóp wykopany Na marmurowe bloki przeprowadzkę dzisiaj mamy Dziwne postacie całą ciemną mają szatę Idź z nimi na spacer, a poznasz ich pracę Jeden ma kosę, a drugi łopatę Jeden rządzi losem, drugi wie ile są warte Narodziny wrzucone do krainy Gdzie po odcięciu pępowiny płacisz za swe winy Całe życie coś robimy, uczymy i poznajemy Lecz po co to robimy jak i tak w dole zgnijemy? Milion ziaren zasad w klepsydrze przesypanych Setki dróg mlecznych w większości niezbadanych Miliony wielkich myśli pochłoniętych dziurą czarną Jeden mały człowiek z żywotnością marną Jestem w związku stałym, można powiedzieć że sztywnym Gdy me oczy ją ujrzały stałem się nagle słynny Ma trochę bladą skórę, no i mało mówi Możesz krzyczeć do niej chórem - i tak się nie obudzi Ja jadę karawanem i myśli mam splątane Jestem drogi panem, lecz tunelu nie znałem Widzę światło marne, a wokół ściany czarne Lecz drogi mamy fajne - dziury nie ma żadnej Jedno czego pragnę, to świadomość zachować Bo to jest bardzo ważne, resztę można kontynuować
Możesz mnie zasypać ziemią i jej problemami Lecz mnie już nie widać, kontaktu nie mam z wami Biję się z myślami, w którą jechać stronę Czy w górę z aniołami, czy z diabłami skończyć w dole? Biję się z myślami, lecz ja dziś nie prowadzę KARAWAN Z NAPRZECIWKA UMKNĄŁ NASZEJ UWADZE...
QSO:
Teraz mówię ja i teraz to trwa Kolizja karawanów, zaraz będzie msza Wtedy ludzkie oczy mądre i dziwne Staną się czyste bez twoich przekleństw A ja kurwa powiem, to co tu się zowie Że jesteś kutasem i cię wchłonie ogień Bo nie po to Esteo tu przybyło Aby patrzeć na ciula który zbiera żniwo To koniec mej baśni, już nie usłyszysz mnie Lecz pamiętaj cipo - spotkamy się Tak jak spotkały się karawany My we dwójkę też się spotkamy Przechodziła koło mnie blisko Teraz jest kurwa San Francisco Przejezdni widzieli rozbite szkło Teraz jest i było późno
Jechało, się stało, nikogo nie bolało Ona przechodziła, cóż - może się nie udało Teraz tylko syreny będą naszą matką A ty jak przeżyjesz będziesz krzyżówką Podeszłaś kiedyś do mnie, było tak swobodnie I zapytałem wtedy po co podeszłaś do mnie Jak byłaś koło mnie, jak byłaś koło mnieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.