Kiedy spotkam Cię Wszystko jebnie we mnie jak buch z bonia Będę trzymał te samarki w dłoniach Żeby schować do nich kilka Twoich włosów zobacz Serio kocham a wróżyli nam, że nigdy nie będziemy A mówili że zawsze będziemy dziećmi A wierzyli w nas tyle co nic Gdy braliśmy na krechy A wierzyli w nas tyle co nic, czaisz? Kocham tej ulicy rany Chcę pójść do łóżka z tą jedną Potem naćpać się zapachem jej A feromony niech zabiorą mnie już tego świata Proszę napisz mi na privie, jeśli istniejesz I mogę wracać do Ciebie nocami Jesteśmy jebanymi ćpunami Jesteśmy jebanymi ćpunami Jesteśmy jebanymi ćpunami i... Jesteśmy jebanymi ćpunami i artystami i bboyami Bo stajemy na głowie, żeby w końcu się ocalić I markami, bo wyrobię sobie taką że zaufasz mi bo ważne to jest Ona nie ufała ciągle, nawet do końca trzymała bronie Sprawdzaj tracki moje, pisz rozjebał no i koniec Z osiedla sny, które mam kiedy siedzę z Ziomem przed blokiem I bonio za boniem i bonio za boniem Zapach lawendy jak dłonie, gładkie podeszwy i ciernie Rozrywające te Bredy jak samarki, z których sypie się cierpienie Księżyc świeci nam na cerę, blada cała Bo w nas miłość wypompowała krew w ciała A mówili, że to narkomania Narkomania? Po księżycu cruising jak Chevy ImpalaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.