Wokół mnie pustka, idę, choć nie mogę ustać. Szron na ustach jak wtedy, kiedy byliśmy mali za stali na zmianę i dostali wyzwanie by życiu stawić czoło. Pamiętam piaskownicę, stawiane babki wkoło, rodzice - autorytet - nie kojarzysz z kontrolą. Nigdy więcej. Dzięki wielkie!
Dzięki wielkie, za to co dostałem, bo mogłem nigdy nie mieć tego zwyczajnie, przez przypadek a teraz jestem tu, w głębi czuję smak dzieciństwa, chcę wrócić tam znów, nieosiągalna przystań. Sam przyznaj to te piękne beztroskie lata, gdy bólem było siedzieć w domu, zimowy katar. Dziś sami w sumie zostajemy w naszych czterech ścianach, a nie jak wtedy - słodki zapach lata.
Tak dobrze wspominam te święta, rodzina, to piękność szczęścia, na nim nikt nie zatrzyma mnie. Kradnę chwilę, zabieram te najlepsze, by kiedyś móc powiedzieć moje życie było piękne. Rękę wyciągam, przed siebie, sięgam gwiazd. Ile było radości, wtedy w każdym z nas? To ten ważny czas, kiedy każda twarz miała uśmiech i zamiast łez szczęścia pusty szloch tu w poduszkę. Wczoraj liczyłem 3 wiosny, już był czas przedszkola, dziś brak beztroski, za tym tęsknię bardziej coraz. Nieraz kolan mych stan tak martwił moją mamę, ja znów biegłem tam by grać w piłę razem i stać ponad czasem, nie liczyć dni i minut czy po głupiej zabawie, głowę zaszyje mi chirurg? co piszczy w trawie? z drewna karabinu szpan, dziś zadaję pytanie: co się stało nam?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.