Z tyłu sztylecik, Z przodu kwiaty, bomboniera. Ile bym znaczył, tłumaczył, To nie dociera, nie. To co mam, sam, Zbudowałem to od zera. Ta karawana pędzi wciąż, nie zatrzymasz mnie. Kolejny tune ciebie boli i umiera. Ile bym pisał to nisza, Już cisza lepsza jest. Znajdziesz mnie tam Gdzie gandzia i tabakiera. Ta karawana pędzi wciąż, Nie zatrzymasz mnie.
Psy szczekają, Karawana jedzie dalej. Droga utorowana, Bo wkładam w nią cały talent. Biorąc majk wiedziałem, Że nie w każdy znajdę fana, I że może ich zaboleć, Jak ogarnę co mam w planach. To nie fatamorgana, Co widzę cieszy mi oko. Numery wchodzą blokom, Jakby weszły mi w loto Ero nie Elon, Lecz także mierzy wysoko. I nie trzeba mi rakiet, Wystarczy niezły mikrofon. Rzeczy istotą jest, Że mogę nie mieć czasu, Na ping-pong z balasmi, Co jeszcze nie wyszli z lasu. Mam misje i potencjał, Żarkę i benzynę. Wszystko płonie, Wjeżdżam walcem na rynek i Ma być cynes, Ma być tak jak mi na rękę. Ich to bardziej braintlik, Niż netto dwa dziewięćset Życie ma być piękne, Wśród bliskich, dobych dusz, I jak coś cię ściąga w dół, To po prostu to puść.
Z tyłu sztylecik, Z przodu kwiaty, bomboniera. Ile bym znaczył, tłumaczył, To nie dociera, nie. To co mam, sam, Zbudowałem to od zera. Ta karawana pędzi wciąż, nie zatrzymasz mnie. Kolejny tune ciebie boli i umiera. Ile bym pisał to nisza, Już cisza lepsza jest. Znajdziesz mnie tam Gdzie gandzia i tabakiera. Ta karawana pędzi wciąż, Nie zatrzymasz mnie.
Moja karawana leci jak inpalana trzydziestka, Miażdży wszystkich śmieci, Co szukają szans w aferkach. Gdybyś, kurwa, nie zaczepił, Nie znali by cię starzy. O tym stylu i szacunku, Możesz tylko marzyć. W rapu, yorki coś tam warczą, Zwraca im się karma. Bycie wdzie jest dla nich pracą, Gdzie zarabia pracodawca. Szybko tracą fason, Kiedy popularność spada. Wasza ksywa z moich ust, Zawsze, gdy pluje, wypada. Hejty po cichu ból dupią, Wypisują w piśmie żalu. Z komputera swojej starej, W przerwie od obiadu. Dla was jeste JWP, Jaśnie Wielmożny Pan. Ja pierdole wasze zdanie, Jak tysiące moich fanów. Pierdolony selfmade, Bez grama pozerki. Zróbcie, kurwa, przejście, Wszystkie rapowe modelki. Nie pierdol co jest trendi, I który jest na czasie. Bo wszystko co najlepsze, Słuchane zanim poznacie.
Kurwa mać, nienawidzę się lać, Latam z bazuką. Słyszę strzał, Robie pow pow, Ten świat jest suką. Będę miał, co będe chciał, I chuj z nauką. Hejter wstaje rano, Odrazu z bolącą dupą. Mam do tego dystans. Nie umiesz tego wygrać, Możesz mnie co najwyżej, Cmoknąć w środek motocykla. Prawda jest przykra, jak atrybut hejtera, Jedyna myszka którą znasz to ta od komputera. Wciąż jestem taki i taki, Masz na mnie haki, atraki. Blisko padaki jak ptaki, Ataki lecą w sieć. To nie kamora, to chore, Fora od pora, to pora, Użyć topora, paluszkami nie naciska się.
Z tyłu sztylecik, Z przodu kwiaty, bomboniera. Ile bym znaczył, tłumaczył, To nie dociera, nie. To co mam, sam, Zbudowałem to od zera. Ta karawana pędzi wciąż, nie zatrzymasz mnie. Kolejny tune ciebie boli i umiera. Ile bym pisał to nisza, Już cisza lepsza jest. Znajdziesz mnie tam Gdzie gandzia i tabakiera. Ta karawana pędzi wciąż, Nie zatrzymasz mnie.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.