Zwr. I
Dzień obfity jak nigdy Normalnie jest idealnie
Spadam ze schodów, szofer znowu nie czeka
Mam na głowie mały chaos Przecież taka jest moda
Dziś kultura po pierwsze, a po drugie uroda
Wołam Taxi z rozpaczy Niech kierowca wybaczy
Wstałem dziś lewą nogą niezupełnie bogaty
Mam na głowie mały problem Dziś za dużo nie powiem
Szef to musi zrozumieć, a jak nie to się zwolnię
Ref.
Dzień jak co dzień normalnie Mija niemachinalnie Bez twych rad, mimo strat Niepokornie
Nie inaczej jak zawsze Tak niekonwencjonalnie
Zwr. II
W końcu wysiadam pośpiesznie Pragnąc wyjść z tego cało
Wpadam prosto pod tira, jakby było mi mało
Wszystkie światła czerwone Dziś ruch miejski mi sprzyja
Tylko stanąć i patrzeć jak to życie przemija
Jest mi ciężko po nocy Więc zachodzę po kawę
Z przodu jakaś babcinka, sto żółtaków na ladę
Liczą grosik po grosiku To już szczyt złośliwości
Szef to musi zrozumieć, to zbieg okoliczności Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|