1. Dzisiaj załoga to najlepsi kumple, Ale rodzina na liście pierwszym punktem. Nie jeden kozak już oddycha przez rurkę, Czuję wysiłek - proste, bo idę pod górkę. Normalna sprawa, mieć swoje priorytety, Oprócz pasji mam czas dla kobiety. Dzisiaj konkrety, a nie mydlenie oczu, Musisz się ruszyć jak stoisz na poboczu. Mówił: "do boju!", wzzystkim William Walles, Niech twoja ksywa okryje się honorem. Ostatni moment, ostatnia szansa I wypierdalam rekord problemów na barkach. Życie to walka - zobywamy i tracimy, A jedyne co zostaje to wspomnienie danej chwili. Nie ma, nie ma rzeczy niemożliwych, Potrzeba czasu i ludzi cierpliwych.
Ref: Paliłem mosty, zostały wspomnienia, Sygnowane krwią, drogi do zatracenia. Do szybkiego wyzdrowienia jeszcze długa droga, Pamiętam odwyk i pierwsze kroki po schodach. Po dwóch miesiącach odbierał mnie tata, Epis syn Krzysztofa, Chada syn Bogdana. Do rana jeszcze, mordo, długa droga, Więc idź do domu jak ledwo stoisz na nogach./×2
2. Nie ma nic od razu, wiem to po sobie, Zaczynałem od krzesiwa, by rozpalić ogień. Skazany na siebie, na własne działanie, Chciałem by bliscy odzyskali we mnie wiarę. Zadanie wykonane! Melduje sam sobie, Pracowita dłoń zawsze prawdę powie. Nie wróżka, czy tarot, rozłożony na stole, Tylko ciężka praca bez podpórki zabobonem. Stronie od głupoty, nie wchodzę w konwersacje, W sumie na luzie, bo każdy ma swe racje. Chętnych na libacje - dziesięciu zawodników, By dołożyć do rakiety, nie ma ochotników. W życiu nie odpuszczę, chwytam byka za rogi, Tylko krok, wzwód, pzed regresem je obroni. Żyjesz w monotonii, to wyjdź z monotonii, Drzwi są otwarte, albo zostań, jak wolisz.
Ref: Paliłem mosty, zostały wspomnienia, Sygnowane krwią, drogi do zatracenia. Do szybkiego wyzdrowienia jeszcze długa droga, Pamiętam odwyk i pierwsze kroki po schodach. Po dwóch miesiącach odbierał mnie tata, Epis syn Krzysztofa, Chada syn Bogdana. Do rana jeszcze, mordo, długa droga, Więc idź do domu jak ledwo stoisz na nogach./×2
Najpiękniejsze chwile dziś przychodzą same, Bo w pewnym momencie kiedyś komuś zaufałem. Upadam i wstaję, taka moja gimnastyka, Nie szukam metod by, by, by odnaleźć sens życia. Kiedyś to kaplica, mentalnie ubogi, Dziś nie wysiedzę w miejscu, logiczne bo mam nogi. Takie to prościutkie jak palce u dłoni, A czasem model życia los nam rozpierdoli.
Paliłem mosty, zostały wspomnienia, Sygnowane krwią, drogi do zatracenia. Do szybkiego wyzdrowienia jeszcze długa droga, Pamiętam odwyk i pierwsze kroki po schodach. Po dwóch miesiącach odbierał mnie tata, Epis syn Krzysztofa, Chada syn Bogdana. Do rana jeszcze, mordo, długa droga, Więc idź do domu jak ledwo stoisz na nogach./×2
(Paliłem mosty, zostały wspomnienia, Sygnowane krwią, drogi do zatracenia. Do szybkiego wyzdrowienia jeszcze długa droga...)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.