Spalone słońcem śmierdzące zwłoki miast kąsane przez kły pokryte robactwem Napojony końcem zasad podły stos larw zarżnął własną moralność i wciska się w ciasne Dziury, żreć, srać, pakować do mordy, bez litości, emocji, mówią, że to jest gra Że teatr, że dawno zostały rzucone kości, historia was osądzi, nienawidzi czas
Rodziny chleją na umór by zabić głos i się nie budzić, zapomnieć ten start Bo trzeźwość potrafi boleć, a nikt nie lubi kiedy ostre pazury drapią skostniały kark Celebruj w sobie wolę ucieczki przed schematem co kreślą go tłuste łapy głupich szmat Deszczową jesienią, słonecznym latem, niech spadnie na plugawe języki wściekły bat
Obetnij ręce i pogryź mordy
Błogosław tchawice przez własny kał
Dzieci smakują najlepiej
Wyrwij nadzieję spomiędzy nógTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.