Lubię jak obok mnie tańczysz I lubię ten Twój świat bez zmartwień Jak mówisz, że znów nie mam racji I że przez sumienie chyba coś tracę Ale lubię jak obok mnie tańczysz Bo choć swoje zasady masz twarde To jesteś delikatna jak kaszmir I wiesz co jest dobre Lapsom mówisz z fartem Lubię jak obok mnie tańczysz I lubię ten Twój świat bez zmartwień Jak mówisz, że znów nie mam racji I że przez sumienie chyba coś tracę Ale lubię jak obok mnie tańczysz I że przy mnie zdejmujesz maskę A gdy znikam na te wszystkie dni Wtedy po powrocie jesteś lekarstwem na kace
Czym jest sztuka nie wiem Ja dalej szukam tu siebie Ciągle muka, bo debet Znów leci sztuka do Ciebie A przeciwności są jak Shredder Zwalczymy je happy endem, bo nie może być Inaczej (raczej) Zwiedzimy każde miejsce W którym byłaś wcześniej tylko palcem na Mapie Słońce na horyzoncie i czerwień Twych oczu Chcę czuć Twój oddech i smak wina I zagrać ten koncert, Twoich wszystkich pokus Niech burzy się w nas ta dopamina Wszystko za nami, może czas to spalić Bo nasze życie jest jak kod binarny Wszystko albo nic, wiem że lubisz los wabić Ale jebać te rozkmine czy ten kot był czarny Lubię Twoje słowa i gesty I jak patrzysz na mnie, gdy jesteśmy sami Lubię jak szepczesz I mówisz mi te wszystkie zdania, które nie Pasują do damy Mógłbym Cię spisać jak wersy, ale nie można Cię spisać słowami I nigdy nie będziesz tą jedną z wielu suk Ale chyba też nigdy tą jedną, cóż[Refren] Lubię jak obok mnie tańczysz I lubię ten Twój świat bez zmartwień Jak mówisz, że znów nie mam racji I że przez sumienie chyba coś tracę Ale lubię jak obok mnie tańczysz Bo choć swoje zasady masz twarde To jesteś delikatna jak kaszmir I wiesz co jest dobre Lapsom mówisz z fartem Lubię jak obok mnie tańczysz I lubię ten Twój świat bez zmartwień Jak mówisz, że znów nie mam racji I że przez sumienie chyba coś tracę Ale lubię jak obok mnie tańczysz I że przy mnie zdejmujesz maskę A gdy znikam na te wszystkie dni Wtedy po powrocie jesteś lekarstwem na kace
Widzisz jak padam ryj Podkrążone oczy, jakbym leciał cug I nie powiem, żeby nie lał się tu litr I też nie powiem, że nie jaram za dwóch Tyra jak chuj, Ty powiesz, że raper No że mam luz, chleję i się bawię Jej numer i nie muszę iść z nią spacer Me największe zmartwienie, to te kace A kolejny dzień siedzę przy kartce I próbuje wylać coś z siebie Myśli za mgłą jak Vaper Wylałem tylko kawę w gniewie A chciałbym poczuć się jak (mhh...) No właśnie nie wiem Chyba, że to ten stan Sam w sumie nie jestem pewien Ominie nas kilka scen, nie po raz pierwszy I może to źle, a może nie Mała, w końcu zarobię trochę tej pęgi I wyjebiemy stąd, jeśli wcześniej nie znikniesz (nie)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.