Co z tego, że jest mi zimno skoro ty mnie rozpalasz Przy Tobie marazm jest sensem istnienia jak wiara Wiesz mógłbym spędzać z Tobą całe noce i dnie w twojej obecności uwielbiam kłaść się w cień Jakoś tak mam że w nocy lubię o tobie pisać I wiem, że ja plus ty to się równa nisza Obraz potrafi zanikać na prześwietlonych kliszach A kompanem nie powinna być cisza W tym amoku jesteś jak antidotum na wszystkie troski Gdy moje lokum uzupełniasz zrozum czuję się boski Ciężko wysunąć mi wnioski z tego że jesteś nienamacalna Dzielę z tobą radości i troski masz w moim życiu wiele zadań Każdą wolną chwilę poświęcam właśnie dla Ciebie Ale i ty nachodzisz mnie wtedy gdy czuję potrzebę Jesteś moim chlebem bo karmisz mnie i nie wiem Czy kiedykolwiek zranisz mnie jesteś jak liczba siedem Dajesz mi szczęście
Uwielbiam nad ranem zapodać w membranę serenadę Z mikrofonem i alfabetem czuję, że jestem panem Z tym stanem świadomości dziwię się, że nie dość ci Stale gdy z powodu złości przelewam wyniosłości jak karę Wyrozumiałość wobec mnie gdy mi się nie udaje Jest twoją cechą, jesteś ascetą bo poświęcasz się za frajer Ja za to podziwiam Cię i cenię bo poddajesz Ocenie moje blaski i cienie boś prawdziwa, nie udajesz Czasem mi się zdaje, że między nami będzie koniec Nie czaję nic gdy doba mi zapierdziela jak goniec Ja gonie za Tobą w obronie tego co razem tworzymy Jesteśmy jak koła zębate w środku sprawnej maszyny Gdy tak gadamy i marzymy widzimy coś w tym więcej Bo podwaliny budujemy razem noś to w podzięce W swoim sercu I tylko ty wiedz co jest w moim wnętrzuTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.