Zapłonęły dęby, liśćmi pokryły się szlaki, uzbrojone po zęby w kamienie dzieciaki, idą na wojnę, spokojnie dech w piersi pompuje krew, skronie, na mecie będę pierwsi chodź tak idą nie udolnie. Wyobrażenie buntownika u boku ze świtą, w dążeniu do celu by mieć to myto na żyto, dziś biorę wolnę, ruchy stają się powolne, starego visa biorę w dłoń, wymierzam go, idę na wojnę. Powstanie młodych, skwery, schody, klatki, parki, waleczne serca a nad ranem płacz matki, każdy na swoje idzie i mimo przeciwnośći losu, całe życie w bidzie, trzeba postawić się do sztosu. Tu nie ma kokosów a i o wiury trzeba walczyć, kapitalizm pazury wystawia i głośno warczy, czy średnia krajowa wystarczy do wypłaty, grosze w skarpetę chowasz i o jutro się martwisz. I tak do końca słabych obrońca a sam sił nie ma, skropla się pot w promieniach słońca, idę do cienia, chowam też broń zawiniętą w onuce do kieszeni, zostanę sam w krainie cieni, (taa).Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.