W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem Gdy szarzeje za oknami pierwszy świt W oświetleniu tym korzystniej wyglądają starsze panie, A i panom nie brakuje wtedy nic. Oczywiście, kiedy całkiem się rozjaśni Pewne braki wyjdą na jaw tu i tam. Lecz na razie póki jeszcze wszystko widać niewyraźnie Triumfuje dumne piękno ludzkich ciał.
W prosektorium najweselej jest nad ranem Później także jest wesoło, ale mniej. Szczery uśmiech opromienia tak poważne niegdyś twarze A niektórzy szczerze szczerzą ząbki swe. Tylko jeden, ten co leży pierwszy z brzegu Nie uśmiecha się, bo głowy nie ma już Lecz udziela mu się nastrój wytworzony przez kolegów W martwym ciele nadal mieszka zdrowy duch.
W prosektorium najzabawniej jest nad ranem Czasem spadnie coś ze stołu, czasem ktoś Po czymś takim następuje ożywienie zrozumiałe Krótkotrwałe, bo dzień wstaje jak na złość. Jasny dzień ma swoje różne jasne strony Ale jednak mimo wszystko twierdzę, że W prosektorium najprzyjemniej, moim zdaniem, jest nad ranem Zresztą sami przekonacie o tym się.
Tekst: M. Zembaty Muzyka: J. BogackiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.