Gdybyś tak się omylił i dziś u nas narodził w zwykły sposób nie jakiś najświętszy byłbys czyimś tam dzieckiem, gdzieś w Zagłębiu czy Łodzi, w suterenie lub na czwartym piętrze.
Zamiast fletów pastuszych grałyby ci zanim zaśniesz gwizdy syren i czkawki klaksonów. Dni są zawsze te same nie jest ciszej ni jaśniej z racji czyichś narodzin czy zgonu.
Żaden król by nie przyszedł ni zachodni ni wschodni by ci kadzić i sypać złotem. Ojciec zły twoim płaczem wstałby raniej niż codzień i gorliwiej by szukał jakiejś roboty.
Proroctwami, gwiazdami nikt by ciebie nie wieścił nikt by w prasie i radiu nie robił reklamy. W ciasnej życia uliczce tyle gruzu się mieści, padłbyś na nią i przepadł jak kamyk.
Gdybyś się dziś narodził i znów zechciał być Bogiem, męką życie przeorać do gruntu. Byłbyś słowem jak piorun byłbyś słowem jak ogień słowem walki, miłości i buntu. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|