Przyzwyczaiłem się, psia kość Przywykłem do twarzyczki jej Przywykłem do melodii tej Bo ją nuciła wciąż Jej śmiech, jej łzy Jej złość, jej sny Jej wszystko, wszystko mam we krwi
Przyzwyczaiłem się, psia kość Chodziłem niezależny Suwerenny, niepodległy, więc Czułem bosko się, beztrosko Aż tu nagle bęc
Przyzwyczaiłem się, że ktoś Że jest, że dzień po dniu Że ze mną i że tu
Wyjść za Freda? Ale przyjdzie ta noc Kiedy zapukasz do moich drzwi Czy cię wpuszczę Czy każę iść ci precz? Przyjąć ciebie Czy przed nosem zamknąć ci drzwi?
A - ja się nie potrafię mścić Kto inny ząb za ząb, a ja nic Kiedy należy odgrywać się lub bić Ja się nie potrafię mścić
Lecz przyjąć ją z powrotem? O nie! Ach, niech się do nóg rzuci mi Niech się łasi tak jak pies Niech wyleje wiadro łez Ja i tak przed nosem jej zatrzasnę drzwi
Wyjść za Freda? O nie!
Lecz cóż, przywykłem do jej wad Jej uśmiech to mój świat Jej śmiech, jej łzy Jej złość, jej sny Jej wszystko, wszystko mam we krwi
Przyzwyczaiłem się, psia kość Chodziłem niezależny Suwerenny, niepodległy, więc Czułem bosko się, beztrosko Aż tu nagle bęc
Przyzwyczaiłem się, że ktoś Że jest, że dzień po dniu Że ze mną i że tuTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.