Życie to film, pod wiszącą skałą piknik Spakować plecak i wyjść jak jakiś bitnik. Szukać tych chwil do których ludzie przywykli Przybywam z wysokiego zamku. Philip Dick. Na końcu drogi jest wykrzyknik, górski organoleptyk Ścinam prawd szczypty bez Ockhama brzytwy Organy, ściany, krypty. Zawiany skalny tryptyk. Ponad szczytami symfonia niemej modlitwy. Przyszedłem tu na nogach. By poczuć tchnienie Boga. Wokół głucha trwoga za mną długa droga Stoję w świata progach, na twarzy wiatru oddech. Duje w skalnym kotle, mówi co śni się jodle O to się modlę gdy wącham zimną ciszę we mgle. Zwyczaje mnisze nabywa kto tu przyszedł to wie.
2x: Zbudzić się, wyjść na szlak, zmęczyć się, zasnąć.
REF 2x: W strone Pysznej, na szlaku z Limanowej przez Gran Paradiso, do hali Kondratowej potem Przez Bukowe Berdo, aż na Mont Blanc nad Czarny Staw, na nową wciąż grań na Otryt, na Turbacz, Świnice, na Groń na Ślęże, na Śnieżnik, Wołowiec na wskroś Przez Przysłop i Jaworzynę, brnąc przez kosodrzewinę tam mam dom gdzie w sercu niosę rodzinę.
Zmęczyć się. Zmoknąć. Nawdychać światła, zasnąć. Wtopić się w las gdy zachodu światła zgasną. Wtulić się w zbocze węsząc w nim zapewnienie. Wietrząc w nim jasność lub choćby zapomnienie. Szczyty są objawieniem. Śpiewają im kamienie. Zbaw nas ode złego. Nie wódź na pokuszenie. Życie to okamgnienie na teatralnej scenie. Wymacam kijem na ścieżce swe zbawienie. To przekroczenie progu, kolorowych powodów Rytm oddechów, miast korowodu wywodów Miast zawodów, krwi rodowodów, wojen narodów i ich bogów Zbrodni dowodów. Wciąż brnąc do przodu. Z tajemniczego ogrodu. W krainie ścieków i głodu W krainę śpiewu i godów, Krainę śniegu i lodu. Płonące krzewy prawd, kontra struchlały brudny paw iluzji...
REF 2x: W strone Pysznej, na szlaku z Limanowej przez Gran Paradiso, do hali Kondratowej potem Przez Bukowe Berdo, aż na Mont Blanc nad Czarny Staw, na nową wciąż grań na Otryt, na Turbacz, Świnice, na Groń na Ślęże, na Śnieżnik, Wołowiec na wskroś Przez Przysłop i Jaworzynę, brnąc przez kosodrzewinę tam mam dom gdzie w sercu niosę rodzinę.
3x: Zbudzić się, wyjść na szlak, zmęczyć się zasnąć
"Chcę pójść w zaciszny, gęsty bór Za skłony sinych gór I patrzeć po konarach drzew Od których, z jakich stron Słonecznych żarów wionie wiew Jak krąży w żyłach żywny sok I które padną za rok I że niczyich rąk nie zbroczy krew"Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.