Pędzą sanie drogą przez pola i las, Reny ciągną sanie, śniegu jest po pas. A Święty Mikołaj na Reny ma bat Popędza je, goni, by zdążyć na czas.
Dzwonki pięknie dzwonią, jasny dzwonków dźwięk. Wilki sanie gonią, strach podwaja pęd. Siwiutki i czerstwy nasz Mikołaj jest, Wiezie moc prezentów, chyba tony dwie.
Wjechał na jezioro, wiatr odgarnął śnieg, Stukają kopyta po lodowym szkle. Wory podskakują na muldach, a wiatr Brodę mu rozwiewa i gwiżdże jak ptak.
Drogi Mikołaju, pędź do nas, co sił. Bo my tu czekamy na ciebie u drzwi. Pod choinką miejsce na prezenty jest. Miejsca mamy dużo od okna po piec.
Ja prosiłem w liście o laptop i gry. Czy je Mikołaju przyniesiesz mi dziś? Wzeszła pierwsza gwiazda, wigilijny stół Świątecznie przybrany ugina się ciut.
Mama, tata, babcia, dziadek, Wojtek, ja, Siedzimy za stołem, a prezentów brak. Czy ty Mikołaju utopiłeś się? Czy gdzieś na rozstajach wilki zjadły cię?
Nagle ktoś kołacze, skoczyłem do drzwi. Mikołaj wór dźwiga, a w nim laptop lśni. To ci była radość, trwała długo w noc, Prezentów bez liku, każdy dostał coś. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|