W stajence z bułankiem żegna się Krzyś, bo do szkół, bo do szkół odjeżdża dziś. Łeb konia objęła chłopięca dłoń, do szyi płonącą przytulił skroń.
Po grzywie się toczą gorące łzy, a koń patrzy smutnie i cicho rży. — Bułanku mój złoty! Bóg tylko wie, jak w mieście mi będzie bez ciebie źle!
— Że mnie nie zapomnisz, daj nóżką znak — kopytkiem wystukaj trzykrotnie „tak“. Zrozumiał koniczek, co mówią doń, położył kopytko na Krzysia dłoń.
A potem na wiecznej miłości znak wystukał kopytkiem trzykrotne „tak“. Krzyś otarł łezkami zalaną twarz: — Wiem, że mnie bułanku w swem sercu masz.
Raz jeszcze konika uściskiem splótł, a koń patrzył za nim do stajni wrót. Tak raz się żegnało przyjaciół dwóch: Krzyś z złotym bułankiem, jak z druhem druh. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|