Oczy tej małej, dwa błękity, a skóra biaława jak alabaster Włosy tej małej, warkoczyki Usta wydatne jak czerwony flamaster Na ciele rozsiane piegi rumienne I włoski niczym przebiśniegi wiosenne Pochłoniał ją całkiem internet Przy nim spędzała noce bezsenne Delikatnie serce kradł Wciągał za rączkę, powolutku w śmierć W zimne palce miłość kładł Odddawał ciepło bitów przez sieć Megabajty wierszy lały przez LTE do niej serotoninę Nicki, awatary osób, fotki tutaj zastępują sierot rodzinę Matka nie miała czasu Krytykowała ciągle, zazdrosna o piękno Ojca nie było w domu Jak był to pił, na wszystko machał ręką Siora dawno wyszła za mąż i pojechała zarabiać na zmywak Babcia zmarła, bratnia dusza Ciągle obecna, chociaż nieżywa Oczy tej małej, jak dwa błękity W monitor płakały emotikony Serce naiwne, nie do obrony Bo wiedział, co pisać, demon wcielony Po drugiej stronie, w brudnych majtkach Siedział wieprz opluty i topił ją w bajkach Chłonęła jak niezapisana kartka Ten wylewany tusz z duszy czarnej jak jezioro Bajkał
Namawiał najpierw na wysyłanie zdjęć Potem wysyłała, gdy miał chęć Mówił że rozumie jej problemy Więc powierzała tajemnice mu, gdy czuła się jak śmieć Robił za nią zadania domowe z matmy Wybitny taktyk, rozbawiał do łez Zawsze adekwatny, wstrętny praktyk Udawał, że to zabawa, gdy nakłaniał na seks Widział i nie grzmiał Bóg w swoim niebie Jak odpisywała mu czasem nieśmiało Zaczarowana zakazanym owocem przytakiwała A niebo milczało Niebo milczało Choć na jego balkonie od tej podłości zdychały gołębie Gdy hańbił niewinność, deptał dzieciństwo Które opierało się mu nadaremnie Namówił na spotkanie Szykował się do tego od miesięcy, więc prawie oszalał Podekscytowany, lód whiskey zalał By napady strachu upić w pysk nalał Cicho nucił kocham ciebie jak Irlandię Szorował się do bólu nerwowo i nieporadnie Lustro zaparowało, bo czuło wstręt, Kiedy golił zarost maszynką Gilette Gdy odpalał Golfa Czesał włosy i natrętnie gładził flanelówkę Oblizywał niedomyte zęby I chuchnął w dłoń zanim łyknął miętówkę Ona stała pod Piotrem i Pawłem A święci akurat mieli inne zmartwienia Otworzył drzwi i wsiadła do środka Odjechała bezpowrotnie do krainy cienia Karmazynowy przypływ za morzem zalał podłością krainę czarów Nibylandia za drzwiami Narnii Jednej nocy tu uwiędła od widzianych koszmarów Pękła noc, po drugiej stronie lustra została na zawsze A dusza się stłukła Gdy wysadzał ją przy drodze, zabrał oczy tej małej Z samochodu wysiadła kukłaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.