Tęcza... Najpierw przyszła czerwień Kiedy w baku nie starczało gniewu. Ona jechała na rezerwie, na szóstym biegu. Coraz mocniej zaczynała wierzyć w przekleństwa. Stevie Wonder widział więcej szczęścia. Pamiętam jej minę, Kiedy pompowali mi tą truciznę, prosto w żyłę. Patrzyłaś na mnie zielonymi oczami spod sceny. Dziś zamiast spokoju masz chryzantemy.
Wiem, że czasem bywasz niemy, Wiktor! Ale jak może cie tu nie być, Wiktor?! Do kurwy nędzy. Masz na imię Wiktor i gdzie twoja Wiktoria? Poddałeś się zbyt szybko.
Spokojnie, będzie dobrze. Oddychaj wolniej. Znów odgarniam twoje włosy. Patrze w twoje oczy. Widzę zielony odcień. Czerwony gniew zamienia się w miłość. Zielony pokój daje powiekom odpłynąć. Te kolory i reszta. Deszcz łez, biała flaga, tęcza...
Przyśniła mi się w nieznajomym parku. W czerwonym płaszczu. Wśród ptaków i starców. Ciepło splecionych palców. Nie moich palców, dziecka, chłopca. Żyłem tym obrazem. Mglista wizja, ulotna jak bąbelki w oranżadzie. Nieraz przelewałem żółć, z kieliszków do szklanek. Na zdrowie. Czyje zdrowie? Pytał mnie poranek. Ten świat to dżungla. Mówiłem jak Profesor Green. Zielony żółtodziób. Ej gdzie moje Yellow Submarine?!
Wtedy dała mi błękit, ten lazur, jak w Saint Tropez. Wróciłem do tego parku i zacząłem za nią biec. Mój oddech zaufał jej, już będzie dla niej grał. Femme fatale zostaw tam gdzie grywał Velvet Underground. Nie jestem sam, nawet kiedy bębny milkną. To nie kolorowy balon, który możesz przebić szpilką. To zeppelin uzbrojony w miłość szuka końca tęczy. Sześć barw misji niemożliwej, Tom Clancy.
Tęcza...x2 Ten czas...Jest naszTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.