Nic nie jest dane, nie bierze się z nikąd Przyciągam, buduję, odpycham i burzę Dobiegam do mety A potem znów wracam na start Strach przed porażką zniekształca marzenia Bez przerwy się zmieniam, rozkwitam i więdnę Cierpliwość to dar Choć nie mogę spokojnie spać A serce armata wyrywa się z trzewi Wypycha do przodu i ciągnie mnie w górę Szybuje do gwiazd a potem obraca się w pył Bo sednem istnienia jest spokojne serce W ucisku sprzeczności, na skraju przepaści Do oka cyklonu cierpliwie wciąż płynę pod prąd
I znów płynę wpław Przez wielki ocean W zieloną wodę
Nie chcę przełykać istnienia w pigułkach Codziennie tych samych, wypranych z kolorów Wątpliwość to dar Choć przez nią wciąż nie mogę spać I z oka cyklonu do dziury w kosmosie Kolejna wyprawa donikąd po nic W mgławicy na wdechu bez końca szybuję po skraj A żądza jak pies znów rwie się do biegu Odrywa od celu i strzela do chmur Eksplozja brawury a potem zjazd na samo dno Bo sedno istnienia to mieć czyste serce W zamieci szarości śmietnika na Ziemi Tu wszystko przeminie A spokój zostanie bez zmian
I znów płynę wpław Przez wielki ocean W zieloną wodę Pikuję na dno Powoli opadam W zachwycie Rozpływam sięTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.